Aktualności

Początek zimy

270. zupę przygotowaliśmy wspólnie z wolontariuszami Fundacja Orange, którzy przyjechali do nas z darami spożywczymi i kosmetycznymi oraz z wolontariatem pracowniczym firmy PwC Polska. Było trochę tłoczno, ale pracy dla nikogo nie zabrakło. W kuchni zarządzała Zuza, która gotowała tym razem sycącą i gęstą fasolową. Zrobiliśmy 150 kanapek, dużo litrów ciepłych napojów, do każdej kanapki dorzuciliśmy trochę witaminy C w postaci mandarynek, bo pogoda jest jaka jest. Docierają do nas nadal nowe osoby.

Posiłek rozdany do ostatniej porcji

269. zupę przygotowała dla nas ekipa z Obiadkowo - obiady domowe. Pyszności! Polecamy z całego serca. Dzięki temu mogliśmy wybiec myślami nieco naprzód i przygotować się na nadchodzące już za kilka tygodni Święta. Po kilku godzinach pracy w okolicy naszej siedziby można było poczuć zapach bigosu. Podobno zapach jest najtrwalszym nośnikiem wspomnień. Może dlatego wszystkim udzieliła się tak radosna, świąteczna atmosfera. Nasi wolontariusze, ekipa z Erazmusa oraz kwiat polskiej młodzieży z klas przeważnie ósmych zmieścili się na Przemysłowej. To już był pierwszy sukces tego dnia.

Jeszcze więcej osób w potrzebie

Za nami 268. Zupa. W sobotę podczas naszego gotowania zaczął padać śnieg. Według wskazań termometru nie powinno być aż tak przenikliwie zimno, a jednak… Ugotowaliśmy więcej zupy, zrobiliśmy więcej kanapek, bo ostatnio znacznie więcej osób przychodzi i jest obawa, że może nie dla każdego wystarczy. Jakieś 150 osób w kolejce. Sypie śniegiem, nawet pod dachem czujemy jak marzną nam dłonie. Chcemy szybko każdemu nalać miskę gorącej zupy, kubek ciepłej kawy i chociaż na chwilę spowodować, żeby zrobiło się ciepło w ciele i w sercu. Kolejka wydaje się, że nie ma końca.

Pracowity tydzień

To był bardzo pracowity tydzień. Zaczęliśmy go od naprawy „zupowozu”, który - jak może pamiętacie - odmówił posłuszeństwa w ubiegłym tygodniu. Na szczęście, przyczyną był jedynie mocno rozładowany akumulator. Niemniej, trzeba go było odłączyć, wyjąć, naładować i ponownie zamontować. To wielkie nic, gdy robi się to we własnym garażu, ale w aucie odległym od niego o blisko 10 kilometrów naprawdę sprawia kłopot. W środę trzeba było zrobić zakupy. Oj było co dźwigać! To nie tylko produkty spożywcze, ale również ogromne kartony naczyń, które może nie są ciężkie, ale wypełniły auto po dach.

Kaprysy Zupowozu

Minęła 266. Zupa, która trochę nas zaskoczyła. Chwilę przed 13 zaczęli przychodzić wolontariusze. To był ten dzień, w którym nie mieliśmy na gotowaniu młodzieży tylko samych dorosłych wolontariuszy i super ekipę z firmy Wavin. Przygotowanie posiłku poszło nam sprawnie, ciasta dopisały. Dzięki Wam był czas na kawę i pogaduchy. Moja prawa ręka (dosłownie) Ela spisała się znakomicie. Filip sprawdził wszystko z listą tego, co mamy zabrać na dworzec. Zupowóz zapakowany, pogaduchy, kaweczki – mamy jeszcze czas. Wsiadam do auta na 15 minut przed planową wydawką, a tu nic… auto ani mruknie.

To był dobry dzień

265. Zupa i towarzyszący jej festiwal dobra już są za nami. Mam wrażenie, że jakby spojrzeć na naszą siedzibę w sobotę z lotu ptaka i podejrzeć co tam się dzieje, to byłby super widok. Zdecydowanie nie byłaby to idealna maszyna produkcyjna. Myślę jednak, że byłby to taki organizm, który ma wiele ludzkich cech. Organizm, w którym współpracuje wiele jednostek, ale nikt nie jest sam. Taki, który ma cel i zadanie, a jednocześnie potrzebuje żyć, żartować i słuchać muzyki. Co tydzień bierzemy się do pracy w nieco innym składzie.

Na dworcu już czuć jesień

W kotle wrze, krzątanina, rozmowy, zapachy, śmiechy - znaczy się sobota, 264. z rzędu. Gotujemy, a pomaga nam w tym ekipa z Sii oddział w Poznaniu. Świetni ludzie, pełni energii i w doskonałych humorach. Zmieniliśmy nieco perspektywę i aktywowaliśmy warzywne SPA. W pakiecie są dostępne: medytacyjne, wzmacniające kontakt z naturą i odprężające obieranie warzyw, oczyszczające wewnętrznie obieranie cebuli oraz wspólny, integrujący płacz przy krojeniu powyższej. A wszystko to całkiem za darmo. Takie u nas cuda!

Rocznicowe spotkanie z zupowe

15 października przypadła rocznicowa Zupa. Piąte urodziny, czyli święto wszystkich naszych wolontariuszy i darczyńców. To sukces wszystkich tych, którzy z nami byli i są. Pracowity dzień, wielu chętnych do pomocy i wsparcia, bez którego sobotnie wyjście do osób w potrzebie z wyjątkowym posiłkiem, nie byłoby możliwe. Niezawodne Whiskey in the Jar Stary Browar Poznań, które w każdy piątek obdarowuje nas mięsem poprosiliśmy o upieczenie 150 porcji pysznej karkówki, bo jak święto, to i obiad musi być wyjątkowy: sztuka mięsa, pyszny sos, pyry i buraczki.

Kapuśniak w towarzystwie gzika

262. Zupa była dokładnie taka, jak napisała Agnieszka z wolontariatu Aquanet S.A. - "Dziś wielki powrót na Zupa na Głównym. Na wejściu Wioletta zwróciła uwagę, że tak się nie godzi. Wjechał kwaśny kapuśniak, były łzy przy cebuli oraz ogólnie śmiech. Przy gotowaniu wspominaliśmy początki Zupy, bo już za tydzień obchodzi ona piąte urodziny! Ledwo zdążyliśmy, bo dziś sporo ekipy brało udział w Biegu Motyli, koniec butli z gazem, ale udało się! Ba! Nawet wjechało dodatkowe zajęcie i Renata z Aldoną podkręciły smak gziku, który dziś będzie wydawany na dworcu razem z zupą.

Pomagamy, rozmawiamy, szukamy wspólnie rozwiązań

Już za chwilę kolejna Zupa, po tej kolejnej rocznicowa. Już będziemy mieli 5 latek. W ostatnią sobotę, która była pierwszą sobotą miesiąca, wyszliśmy 261. raz z posiłkiem do osób w potrzebie. Do tych, którzy cierpią na niedostatek jedzenia, ale też dobrego słowa, uśmiechu i zainteresowania. Zadanie to stawia przed wolontariuszami wysoko poprzeczkę. Każda osoba to inna historia, inne potrzeby, traumy, porażki. Pomagamy, rozmawiamy, szukamy wspólnie rozwiązań. Łapiemy te pozytywne, radosne momenty, żeby zauważyć sens naszego działania.

Strony