Aktualności

Nie było żartów na Prima Aprilis

1 kwietnia 2023 roku 288. raz wyszliśmy z posiłkiem do osób potrzebujących. Nie było żartów na Prima Aprilis, bo z tego, że ktoś jest głodny nie należy żartować. W około 25 minut rozdaliśmy 100 litów gęstej, sycącej grochówki. Ostatnie kanapki czekały na tych, co jeszcze w drodze. Coraz częściej padają pytania o bochenki chleba. Trochę już przyzwyczailiśmy się do tego, że mamy puste termosy po zupie, kawie i herbacie, puste skrzynki po kanapkach i porcjach domowego ciasta od Was (dziękujemy!).

Dużo dobrego, takiego gęstego jak zupa

287 Zupa. To był dzień! Dużo dobrego, takiego gęstego jak zupa. Odebrałam pieczywo z piekarni... Pani kazała zapłacić połowę - „resztę macie ode mnie”. Dziękuję! Pan z kolejki ruszył na pomoc i z entuzjazmem zaniósł ciężkie torby z chlebem do auta. To bardzo miłe. Dziękuję! Weronika, jedna z naszych wolontariuszek, weszła do kuchni nieco zawstydzona i podała mi pakunek ze słowami: „to dla Was”. W środku były pączki! Serduszko mi się rozpłynęło. Dziękuję! W trakcie dnia przyjechał Pan z zapasem rękawiczek, chusteczek nawilżanych - tego u nas schodzi sporo.

Serdeczności nigdy za wiele

Wczoraj była 286. Zupa na Głównym! Był to też ten dzień, w którym przyszli pracować z nami wolontariusze z Aquanet S.A. Było ich wielu. Zorganizowanych, chętnych do pracy. Nawet takiej, której nikt nie chce – to znaczy, zmywanie naczyń. W dwie godziny już wszystko było gotowe oprócz zupy, która się nie zmienia – jest gotowa na 16 i już! Obdarzyliście nas mnóstwem ciast. Oczywiście ciasta przynieśli wolontariusze, więc na dworcu było słodko, pysznie i nie brakowało rąk do pracy. Nie dziwi już nas fakt, że wracamy z pustymi termosami i skrzynkami.

Potrzeba nam wielu Pomagaczy!

Taka była Zupa 284. Wyszłam z domu chwilę przed dwunastą. Wiał silny wiatr, padał deszcz ze śniegiem. Chwilę później zaczął padać grad, a zdarzyło się to w ciągu kilku chwil. Nie zdążyłam nawet dojść do auta. Gdy otwierałam bramę, wiatr zwiał mi nałożony na głowę kaptur i pomyślałam - „paskudna pogoda”. Następną myślą było - „oby się wypogodziło, bo znowu na peronie będzie tłoczno”. Wiedziałam, że wiele osób przyjdzie na gotowanie. Z całą pewnością mnóstwo na posiłek. Dla niektórych pierwszy w tym dniu. Nie rozważałam więc, czy wychodzić z domu, czy może jednak nie.

Wyjątkowo w tym roku zima nie odpuszcza

Minął weekend i 283. Zupa jest już za nami. Zrobiliśmy pożywny, gęsty krupnik na żeberkach. Wyjątkowo w tym roku zima nie odpuszcza. Zrobiliśmy co w naszej mocy, lecz na koniec soboty jedzenia zabrakło. Nasze obecne zasoby nie pozwalają na to, aby przygotować więcej. Pakujemy samochód po brzegi. Pamiętam, że jeszcze nie tak dawno temu czasami wracaliśmy z pozostałością zupy do naszej kuchni przy Przemysłowej. Aby ta pozostałość nie zmarnowała się, przelewaliśmy zupę słoików i zawoziliśmy je na "Jadłodzielnię". Rozdawaliśmy też zupę na wynos.

Pełnia improwizacji, ale i spokoju

Tym razem pieczę nad garami przejęły Ela i Justyna. Dziewczyny świetnie sobie poradziły, taki duet to skarb! Ela tak wspomina to nasze gotowanie: "282. Zupa była pełna improwizacji, ale i spokoju. Improwizacji - bo zaczynając ją robić nie do końca wiedzieliśmy, co nam wyjdzie. Krzysiek chyba z 10 razy pytał: co to za zupa? A ja powtarzałam, że jeszcze nie wiem, że jeszcze się nie przedstawiła, ale na pewno będzie pyszna. I taka tez była - sycąca, warzywna, trochę kapuśniak, ale jednak z nutą pomidorów.

Dorosłym nauka przychodzi trudniej

W poniedziałek 13 lutego odbyło się spotkanie z ósmoklasistami, którzy chcieliby dołączyć do wolontariuszy zupowych. Z tego powodu w sobotę przybyło nam rąk do pracy i 281. zupę ugotowaliśmy w większym gronie. Często słyszymy westchnienia "ach, ta dzisiejsza młodzież". Szczerze? Myślę, że możemy się wiele od siebie nauczyć. Tylko dorosłym ta nauka przychodzi trudniej. Spisaliście się super. Ledwo co zagotowała się woda, a w kuchni pojawiła się cała seria misek z kolorowymi, umytymi i pokrojonymi warzywami. Zrobiliśmy zupę, kanapki i usiedliśmy, aby wspólnie zjeść.

Gorąca zupa z ciecierzycą

Za nami 280. spotkanie na PST z zupowymi przyjaciółmi. Gorąca zupa z ciecierzycą, selerem naciowym, ziemniakami, marchwią, kiełbasą, mięsem wieprzowym, boczkiem wędzonym, cebulą (płaczemy przy niej i nikt nie pyta - dlaczego płaczesz?), przecierem pomidorowym, mnóstwem majeranku, odrobiną soli (jakieś 7 łyżek na gar), pieprzu i wędzonej papryki.Pycha, palce lizać! Tym razem zrobiliśmy więcej niż zwykle tak zupy, jak kanapek i kawy. Wydaliśmy wszystko, jak to Zuza stwierdziła - do ostatniego ziarenka cieciorki. Dziękujemy!

Dokąd to wszystko zmierza?

W sobotę 4 lutego była 279. Zupa. Aby komunikat był pozytywny, to właściwie na tym chyba należałoby zakończyć. Wydawać by się mogło, że przez te kilka lat pomagania na wiele spraw już się uodporniłam. Jednak widząc ogromną kolejkę osób, które czekały na posiłek pomyślałam, że będzie ciężko. Pierwsze skończyły nam się kanapki, do których dorzuciliśmy jeszcze po tabliczce czekolady i konserwę. Nie dla wszystkich starczyło, a przecież zrobiliśmy więcej niż zwykle. Prawie w tym samym czasie skończyły się kawa i herbata oraz zupa. Ciasta z Miasta rozdaliśmy znacznie wcześniej.

No tak, zasmażka...

Przy jednym stole ekipa wolontariuszy obrała i pokroiła kilkadziesiąt kilo warzyw, przy innym odbywało się tarcie kiszonych ogórków, stolik przy oknie przysłużył do krojenia ciasta, w garnkach gotowała się zupowa baza, a na środku wdzięcznie parzyło się wiadro kawy i herbata. Tak rozpoczęło się nasze 278. spotkanie, a to był jedynie początek. Później przygotowaliśmy również kanapki z mięsem, rzodkiewką i kiełkami oraz spakowaliśmy je w paczki z dodatkowym prowiantem. Praca wrzała, raz po raz przyszedł ktoś z ciastem lub rzeczami do naszego magazynu. Domofon dzwonił wyjątkowo często.

Strony