Aktualności

Wyjątkowo w tym roku zima nie odpuszcza

Minął weekend i 283. Zupa jest już za nami. Zrobiliśmy pożywny, gęsty krupnik na żeberkach. Wyjątkowo w tym roku zima nie odpuszcza. Zrobiliśmy co w naszej mocy, lecz na koniec soboty jedzenia zabrakło. Nasze obecne zasoby nie pozwalają na to, aby przygotować więcej. Pakujemy samochód po brzegi. Pamiętam, że jeszcze nie tak dawno temu czasami wracaliśmy z pozostałością zupy do naszej kuchni przy Przemysłowej. Aby ta pozostałość nie zmarnowała się, przelewaliśmy zupę słoików i zawoziliśmy je na "Jadłodzielnię". Rozdawaliśmy też zupę na wynos.

Pełnia improwizacji, ale i spokoju

Tym razem pieczę nad garami przejęły Ela i Justyna. Dziewczyny świetnie sobie poradziły, taki duet to skarb! Ela tak wspomina to nasze gotowanie: "282. Zupa była pełna improwizacji, ale i spokoju. Improwizacji - bo zaczynając ją robić nie do końca wiedzieliśmy, co nam wyjdzie. Krzysiek chyba z 10 razy pytał: co to za zupa? A ja powtarzałam, że jeszcze nie wiem, że jeszcze się nie przedstawiła, ale na pewno będzie pyszna. I taka tez była - sycąca, warzywna, trochę kapuśniak, ale jednak z nutą pomidorów.

Dorosłym nauka przychodzi trudniej

W poniedziałek 13 lutego odbyło się spotkanie z ósmoklasistami, którzy chcieliby dołączyć do wolontariuszy zupowych. Z tego powodu w sobotę przybyło nam rąk do pracy i 281. zupę ugotowaliśmy w większym gronie. Często słyszymy westchnienia "ach, ta dzisiejsza młodzież". Szczerze? Myślę, że możemy się wiele od siebie nauczyć. Tylko dorosłym ta nauka przychodzi trudniej. Spisaliście się super. Ledwo co zagotowała się woda, a w kuchni pojawiła się cała seria misek z kolorowymi, umytymi i pokrojonymi warzywami. Zrobiliśmy zupę, kanapki i usiedliśmy, aby wspólnie zjeść.

Gorąca zupa z ciecierzycą

Za nami 280. spotkanie na PST z zupowymi przyjaciółmi. Gorąca zupa z ciecierzycą, selerem naciowym, ziemniakami, marchwią, kiełbasą, mięsem wieprzowym, boczkiem wędzonym, cebulą (płaczemy przy niej i nikt nie pyta - dlaczego płaczesz?), przecierem pomidorowym, mnóstwem majeranku, odrobiną soli (jakieś 7 łyżek na gar), pieprzu i wędzonej papryki.Pycha, palce lizać! Tym razem zrobiliśmy więcej niż zwykle tak zupy, jak kanapek i kawy. Wydaliśmy wszystko, jak to Zuza stwierdziła - do ostatniego ziarenka cieciorki. Dziękujemy!

Dokąd to wszystko zmierza?

W sobotę 4 lutego była 279. Zupa. Aby komunikat był pozytywny, to właściwie na tym chyba należałoby zakończyć. Wydawać by się mogło, że przez te kilka lat pomagania na wiele spraw już się uodporniłam. Jednak widząc ogromną kolejkę osób, które czekały na posiłek pomyślałam, że będzie ciężko. Pierwsze skończyły nam się kanapki, do których dorzuciliśmy jeszcze po tabliczce czekolady i konserwę. Nie dla wszystkich starczyło, a przecież zrobiliśmy więcej niż zwykle. Prawie w tym samym czasie skończyły się kawa i herbata oraz zupa. Ciasta z Miasta rozdaliśmy znacznie wcześniej.

No tak, zasmażka...

Przy jednym stole ekipa wolontariuszy obrała i pokroiła kilkadziesiąt kilo warzyw, przy innym odbywało się tarcie kiszonych ogórków, stolik przy oknie przysłużył do krojenia ciasta, w garnkach gotowała się zupowa baza, a na środku wdzięcznie parzyło się wiadro kawy i herbata. Tak rozpoczęło się nasze 278. spotkanie, a to był jedynie początek. Później przygotowaliśmy również kanapki z mięsem, rzodkiewką i kiełkami oraz spakowaliśmy je w paczki z dodatkowym prowiantem. Praca wrzała, raz po raz przyszedł ktoś z ciastem lub rzeczami do naszego magazynu. Domofon dzwonił wyjątkowo często.

Przez posiłek okazujesz innym serce

Kiedy Małgosia, po debiucie z gotowaniem bez Wioli, poprosiła mnie o napisanie posta, zgodziłam się od razu. Przecież to…proste! Wystarczy skreślić kilka słów o tym, co ugotowaliśmy i ile osób było na zupie. Wtedy przypomniałam sobie, jak poruszające posty piszą Wiola i wolontariusze Zupy, i dopadła mnie trema. Taka, jaką odczuwałam, kiedy w ostatnią sobotę same decydowałyśmy z Elą ile jeszcze doprawić zupę, żeby była pyszna jak zawsze. Robiąc zasmażkę pomyślałam, że chciałabym, żeby ta zupa pozwoliła osobom w kryzysie bezdomności poczuć się jak na rodzinnym obiedzie.

Czego można nauczyć się od awokado

Na 276. spotkanie zrobiliśmy 150 kanapek i wszystko poszło. W zasadzie, to nie były same kanapki, ale takie paczuszki na później zawierające kanapkę, konserwę rybną i herbatniki. I wydaliśmy to wszystko wcale nie na „dokładki”, ale dla tych, którzy przyszli głodni. Pamiętam też, że dla jednej z osób Wiola wyciągała jakieś swoje kanapki z auta. A więc znowuż przybyło potrzebujących. Zawsze kanapki to taki probierz tego, ile osób przychodzi na nasze posiłki. Zwykle jest trudno policzyć, ile wydaliśmy porcji zupy, ciasta czy kawy, ale kanapki są bardzo dokładną „jednostką miary”.

Mieszkanie może zmienić życie

Mówią, że tylko krowa (właściwie nie wiem dlaczego ona) nie zmienia poglądów i chyba tylko to mnie ratuje. Przez wiele miesięcy stałam na stanowisku, że żadnej koedukacji w mieszkaniu wspieranym, że tylko Panowie i już. Jak zadzwoniła do mnie któraś z kolei Pani, która kończy terapię i nie ma się gdzie podziać biłam się z myślami, że może znaleźć jakieś nieduże mieszkanie dla nich. Jest jak jest, każdy grosz na wagę złota – dodatkowe obciążenia w obecnej sytuacji, niekoniecznie. I byłam dzielna w swoich postanowieniach do momentu…aż przyszła Ona, w któryś z wtorków, Pani P.

Smaczna gulaszowa

Pierwsza sobota tego roku to nasze 275. spotkanie z osobami potrzebującymi przede wszystkim ciepłego posiłku, ale też rozmowy, uśmiechu, dobrego słowa. Czasami też tego, żeby ktoś w nich uwierzył zanim oni uwierzą w siebie. Na dworcu czekała na nas spora kolejka. Gdy otworzyliśmy termos słyszałam tylko „ale pachnie”. Gulaszowa była smaczna, aromatyczna, rozgrzewająca i rzeczywiście zapach był przedni. Kolejka zdawała się nie kończyć. Po 20 minutach nie było już kanapek, po 30 zupy, kawy, herbaty i ciasta. Medycy zmieniali opatrunki, Magda robiła zapisy na rzeczy, które wydamy jutro.

Strony