Historie

Mamunia

Wielu z nas doświadcza sytuacji, w których wydaje się, że nasz świat się zawalił. Nasza głowa nie ogarnia już niczego, myślimy o tym co nam się przytrafiło, nie potrafimy racjonalnie myśleć, zagłębiamy się w strachu, niemocy, rozpaczy. Czasami mamy kogoś kto nas przytuli, pozwoli wypłakać się w ramię, może nawet pogłaszcze po głowie nie mówiąc kompletnie nic, bo sytuacja jest taka, że żadne słowa nie są w stanie niczego zmienić. Prawda jest taka, że dla każdego z nas „koniec świata” jest czymś innym.

Kilkakrotnie spotkaliśmy go w okolicach dworca

Kilkakrotnie spotkaliśmy go w okolicach dworca. Rozmawialiśmy o tym co zamierza, jakie ma plany. Zapraszaliśmy do naszej siedziby. Widzieliśmy w jakim jest stanie. Jak trzęsą mu się ręce. Mówił, że odstawił alkohol i zamierza podjechać na detoks następnego dnia. Zdaje się, że wtedy nie dał rady, ponieważ spotkaliśmy go za parę dni w tym samym miejscu. Od razu powiedział, że już na pewno jutro idzie bo ma dosyć i nie chce tak żyć.

Dom, który domem nie jest

Kiedy jesteśmy w terenie i odwiedzamy osoby doświadczające bezdomności i wchodzimy do opuszczonych budynków, garaży i komórek i spotykamy tam ludzi widzimy, że starają się w takich warunkach stworzyć dom. Są tam „łóżka”, garnki, kawałek lustra, jakiś kubek, miska a obok ręcznik i mydło, podstawiony pod rynnę baniak, żeby mieć wodę, czasami jakieś palenisko na którym stoi okopcony garnek czy czajnik.

Marcin przyszedł do nas we wtorek

W życiu na ulicy najważniejszy jest czas. Nam pomagającym jest potrzebny do tego, by chociaż trochę zrozumieć, że w tym przypadku nie ma prostych schematów, odpowiedzi i reguł, które warunkują to, że ktoś jest w kryzysie bezdomności. Każdy człowiek to inna historia – nie do każdego trafimy ze swoim otwartym sercem, nie każdy nam zaufa i uwierzy. Z tygodnia na tydzień nabieramy pokory i szacunku do tajemnicy drugiego człowieka, który nam opowie swoją historię bo nam ufa, potrzebuje pomocy lub po prostu ma taki czas, że jest gotowy na zmiany.

Statuetka Stukot '56 dla Zupy na Głównym

Wdzięczność i odpowiedzialność. Zupa na Głównym otrzymała nagrodę Stukot 56 w kategorii Prawo i Chleb. Nazwa Stukot odwołuje się do stukotu drewnianych chodaków-okuloków, który niósł się przez Poznań 28 czerwca 1956 roku. Takie buty nosili robotnicy, którzy nieśli na transparentach napis Żądamy Chleba. Jedną z nominujących nas do tej nagrody była radna Rada Osiedla Wilda Sylwia Stec , która tak pięknie napisała o naszej inicjatywie. Dziękujemy!

Takie podsumowanie tygodnia

Jutro kolejna sobota i kolejne wyjście do osób w potrzebie. W potrzebie zaspokojenia głodu, porozmawiania, poradzenia się, pouśmiechania. Spotkamy kilkadziesiąt osób, które przyjdą po prostu zaspokoić głód. Pewnie kilkanaście będzie potrzebowało pomocy medycznej, kilka będzie chciało porozmawiać bo czują, że mają problem i są gotowe na przyjęcie pomocy. Początek to miska zupy, dobre słowo i nieocenianie – każdy człowiek to odrębna historia.

W czwartkowe popołudnie streetworkerzy spotykają na dworcu chłopaka

Są takie historie, które trudno opisać, które zostawiają jedynie emocje i zasypiając późną nocą budzisz się rano w przekonaniu, że tyle wysiłku po jednej i drugiej stronie, a tak naprawdę jeszcze wszystko może się wydarzyć i nie wiadomo jaki będzie finał. W czwartkowe popołudnie nasi streetworkerzy spotykają na dworcu młodego chłopaka. Początkowo nie chce z nimi rozmawiać. Nie jest agresywny, ale chyba sonduje, czy ta rozmowa ma w ogóle jakiś sens.

Pożegnaliśmy Michała

20 marca 2024 r. pożegnaliśmy Michała. Był z nami od początku naszej działalności. Z każdym rokiem stan jego zdrowia się pogarszał. Na każdą próbę namówienia go na zmianę życia mówił do mnie przeciągle: „Wiooola”, uśmiechał się i kierował wzrok ku górze. Dziś chyba rozumiem to bardziej, ale nadal nie akceptuję. Te kilka ostatnich miesięcy to wiele strat. Także młodych ludzi, którzy byli „źle urodzeni”. Po wiadomości na Facebooku napisał do nas Tomasz Kujawa. Dziękujemy za historię, dzięki której mogliśmy lepiej poznać Michała.

Nigdy nie wiesz komu pomagasz

Spotykasz osoby w terenie i nigdy nie wiesz do kogo dotrą twoje słowa: „przyjdź do nas we wtorek, porozmawiamy i pomożemy”. W środę na ławce przed dworcem spotkaliśmy dwóch Panów - przekładali coś z walizek do toreb. Obaj w wieku około 50 lat. Nie ufali nam. Zaczęliśmy rozmawiać. Stracili pracę i dach nad głową. Jedni z wielu dla których nie ma systemowych rozwiązań – Ukrainiec sprzed wojny i Gruzin. Ucieszyliśmy się kiedy przyszli do naszej siedziby. Wiedzieliśmy, że jedynym rozwiązaniem jest praca z zakwaterowaniem. Zawsze jest to gdzieś daleko od Poznania.

Kobieta ze złamaną nogą

Niekiedy sobotnie spotkanie kończy się znacznie później, może być też w niedzielę. Tak było też i tym razem. Gdy już wszyscy najedzeni opuścili peron, to jak zwykle przechodziłam po nim, aby sprawdzić czy nasi podopieczni zostawili po sobie porządek. Jeszcze kilka osób siedziało na murku i stało na peronie rozmawiając. W pewnej chwili podszedł do mnie jeden z „naszych” i powiedział, że jest pani, która chce ze mną porozmawiać. Podeszłam i na murku siedziała Danusia. Ta sama, która podarowała mi zrobione przez siebie ozdoby świąteczne.

Strony