Historie

Lepiej poznać Michała

20 marca minął rok od czasu kiedy pożegnaliśmy Michała. Był z nami od początku naszej działalności. Z każdym rokiem stan jego zdrowia się pogarszał. Na każdą próbę namówienia go na zmianę życia mówił do mnie przeciągle: „Wiooola”, uśmiechał się i kierował wzrok ku górze. Dziś chyba rozumiem to bardziej, ale nadal nie akceptuję. Zbyt wiele strat. Także młodych ludzi, którzy byli „źle urodzeni”. Po wiadomości na Facebooku napisał wtedy do nas Tomasz Kujawa. Dziękujemy za historię, dzięki której mogliśmy lepiej poznać Michała.

Trudna noc

Jest niewiele spraw, które motywują mnie do tego, aby wstać bardzo wcześnie. W nocy co chwilę budziłam się sprawdzając, która jest godzina. Później, czekając wiele godzin w poczekalni, po kolejnych badaniach i w oczekiwaniu na przyjęcie na oddział w rozmowie wyszło, że obie miałyśmy trudną noc, obie budziłyśmy się co chwilę. Dla mnie to było nie zawieść oczekiwań i na czas przejechać Poznań z jednego końca na drugi w porannych godzinach, aby potem pojechać w przeciwnym kierunku i zdążyć na 7 do szpitala po to, aby Pani J.

Kolejny raz pana J.

Kiedy kolejny raz spotykaliśmy pana J. na dworcu, to był w bardzo złym stanie psychicznym, ale też był pod wpływem alkoholu. W jego oczach pojawiły się łzy i powtarzał jak mantrę, że już ma dosyć picia i takiego życia i nie chce być w tym miejscu. Wiele razem przeszliśmy. Bywały u niego lepsze i gorsze okresy. Czasami kłamał, żeby się zbytnio nie tłumaczyć. Bywało, że był szczery jak nigdy wcześniej. Ta rozpacz i łzy które pojawiły się tego wieczora wzbudziły u mnie złość na bezradność w takiej sytuacji.

Dosyć picia i takiego życia

Kiedy spotykaliśmy po raz kolejny Pana J. na dworcu był w bardzo złym stanie psychicznym, ale też był pod wpływem alkoholu. W jego oczach pojawiły się łzy i powtarzał jak mantrę, że już ma dosyć picia i takiego życia i nie chce być w tym miejscu. Wiele razem przeszliśmy. Bywały u niego lepsze i gorsze okresy. Czasami kłamał, żeby się zbytnio nie tłumaczyć. Bywało, że był szczery jak nigdy wcześniej. Ta rozpacz i łzy które pojawiły się tego wieczora wzbudziły u mnie złość na bezradność w takiej sytuacji.

Damiana spotykaliśmy wiele razy w okolicach dworca

Damiana spotykaliśmy wiele razy w okolicach dworca. Przychodził też na nasz sobotni posiłek. Bywał w naszej siedzibie, korzystał z pomocy psychologa, psychiatry i pracownika socjalnego. Należał do tych osób, które jeszcze długo po tych spotkaniach zostawały z nami i rozmawiały przy kolejnej wypitej kawie czy zjedzonym ciastku. Czuło się, że potrzebuje ogrzać się w naszym cieple i lubi nasze towarzystwo. Młody, 35-letni człowiek ze swoją historią i niełatwym życiem po stracie rodziców.

Pan i Pani w wieku około 50 lat

Pierwszy raz spotkaliśmy ich w czasie wakacji na ławce przed Dworcem Zachodnim. Pan i Pani w wieku około 50 lat. Byli razem ze znanymi nam osobami. Gdyby nie to, to raczej nie pomyślelibyśmy, że są w kryzysie bezdomności. Potem dowiedzieliśmy się, że są małżeństwem prawie 30 lat i musieli opuścić mieszkanie ze względu konfliktów w rodzinie. Znamy tylko relację jednej strony, więc nie nam oceniać sytuację, ale tu i teraz mamy osoby w potrzebie, które chwilę wcześniej straciły prawie wszystko oprócz siebie.

Mamunia

Wielu z nas doświadcza sytuacji, w których wydaje się, że nasz świat się zawalił. Nasza głowa nie ogarnia już niczego, myślimy o tym co nam się przytrafiło, nie potrafimy racjonalnie myśleć, zagłębiamy się w strachu, niemocy, rozpaczy. Czasami mamy kogoś kto nas przytuli, pozwoli wypłakać się w ramię, może nawet pogłaszcze po głowie nie mówiąc kompletnie nic, bo sytuacja jest taka, że żadne słowa nie są w stanie niczego zmienić. Prawda jest taka, że dla każdego z nas „koniec świata” jest czymś innym.

Kilkakrotnie spotkaliśmy go w okolicach dworca

Kilkakrotnie spotkaliśmy go w okolicach dworca. Rozmawialiśmy o tym co zamierza, jakie ma plany. Zapraszaliśmy do naszej siedziby. Widzieliśmy w jakim jest stanie. Jak trzęsą mu się ręce. Mówił, że odstawił alkohol i zamierza podjechać na detoks następnego dnia. Zdaje się, że wtedy nie dał rady, ponieważ spotkaliśmy go za parę dni w tym samym miejscu. Od razu powiedział, że już na pewno jutro idzie bo ma dosyć i nie chce tak żyć.

Dom, który domem nie jest

Kiedy jesteśmy w terenie i odwiedzamy osoby doświadczające bezdomności i wchodzimy do opuszczonych budynków, garaży i komórek i spotykamy tam ludzi widzimy, że starają się w takich warunkach stworzyć dom. Są tam „łóżka”, garnki, kawałek lustra, jakiś kubek, miska a obok ręcznik i mydło, podstawiony pod rynnę baniak, żeby mieć wodę, czasami jakieś palenisko na którym stoi okopcony garnek czy czajnik.

Marcin przyszedł do nas we wtorek

W życiu na ulicy najważniejszy jest czas. Nam pomagającym jest potrzebny do tego, by chociaż trochę zrozumieć, że w tym przypadku nie ma prostych schematów, odpowiedzi i reguł, które warunkują to, że ktoś jest w kryzysie bezdomności. Każdy człowiek to inna historia – nie do każdego trafimy ze swoim otwartym sercem, nie każdy nam zaufa i uwierzy. Z tygodnia na tydzień nabieramy pokory i szacunku do tajemnicy drugiego człowieka, który nam opowie swoją historię bo nam ufa, potrzebuje pomocy lub po prostu ma taki czas, że jest gotowy na zmiany.

Strony