Na kuchni pachniało czosnkiem i papryką

W sobotę po raz 418. znowu spotkaliśmy się przy wielkim garze zupy. Na kuchni pachniało czosnkiem i papryką, a w sercach mieszała się radość z powodu ciężaru świadomości, że Ci dla których gotujemy mają niewiele powodów do uśmiechu. Rozlaliśmy 100 litrów gulaszowej – gorącej, gęstej, takiej, co rozgrzewa nie tylko żołądek. Ale ważniejsze od gulaszowej były rozmowy. O zbliżającym się chłodzie, o tym, że ktoś właśnie znalazł nocleg, o tym, że czasem najtrudniejsze jest po prostu wstać rano.
Na chwilę peron zamienił się w jadalnię, w której każdy miał miejsce przy stole – bez względu na to, czy spał tej nocy pod dachem, czy pod mostem.
Dziękujemy wszystkim, którzy kroili, mieszali, nalewali i słuchali. Bo zupa to tylko pretekst. Najważniejsze jest spotkanie. I życzmy sobie wszyscy, aby nam nie zabrakło takich dobrych ludzi wkoło.
Trzymajcie się ciepło.
Wasz zupowy wolontariusz,
Małgośka.