Aktualności

Zupa nie dla samej zupy

Jak zwykle i jak w każdą sobotę spotkaliśmy się na PST "Dworzec Zachodni". To była 292. Zupa na Głównym. Taką nietypową, bo połączoną z weekendem majowym i pomyślałam, że tym razem ugotujemy pomidorową, bo pewnie nie będzie zbyt wielu osób chętnych do pomocy. Zakupy zrobiłam w środę, żeby tłumów w sklepie nie oglądać. I co? I okazało się w czwartek, że będzie wielu chętnych wolontariuszy do pomocy i plany trzeba było zmienić, żeby mieli co robi. Plan został zmieniony na kwaśną ogórkową! Międzynarodowa ekipa pracowała na 5+, więc szybko skończyła się praca w kuchni.

Wypatrzyliśmy ją na jednym z zupowych spotkań na PST

To był dla nas pracowity weekend. Rozpoczęliśmy go już w piątkowe popołudnie zwołując „mocną ekipę” do obierania warzyw. Planowaliśmy rozpocząć gotowanie we wczesny sobotni poranek, ponieważ oprócz zwyczajowego spotkania na PST „Dworzec Zachodni” postanowiliśmy również uczestniczyć w akcji sprzątania Warty organizowanej przez fundację „Ratuj Ryby” oferując wolontariuszom darmową, ale przy tym pożywną i smaczną grochówkę.

A co na to AI?

Spotkaliśmy się po raz 290. Zanim wybiła 13:00 kanapkownia już była pełna. Na stole wylądowała sterta warzyw, miski, nożyki i obieraczki. Wjechała muzyka, wolontariusze zakasali rękawy i tak pracując zapomnieliśmy o tym, że na zewnątrz siąpi smutno deszcz. Ugotowaliśmy pomidorową, ukulaliśmy prawie 200 pulpetów, przygotowaliśmy 180 kanapek, ciasta, kawę i herbatę. Praca poszła nam sprawnie. Narobiliśmy trochę bałaganu, no ale tego to już się nie dało uniknąć. Trzeba było po prostu potem posprzątać.

Za nami świąteczna zupa z jajem

Za nami świąteczna zupa z jajem. To było 289. wspólne gotowanie i spotkanie na PST Dworzec Zachodni z osobami w potrzebie. W takim czasie okołoświątecznym w wielu miejscach są przygotowywane różnego rodzaju formy pomocy i wsparcia, zbiórki, paczki, spotkania. To dobry moment, żeby spróbować. Okazja do tego, żeby zrobić pierwszy mały krok, jeśli na co dzień nie znajdujemy na to czasu, brakuje nam doświadczenia lub po prostu odwagi. Wierzę, że dzięki takim spotkaniom wrażliwość na drugiego człowieka będzie stawać się naszą codziennością.

Nie było żartów na Prima Aprilis

1 kwietnia 2023 roku 288. raz wyszliśmy z posiłkiem do osób potrzebujących. Nie było żartów na Prima Aprilis, bo z tego, że ktoś jest głodny nie należy żartować. W około 25 minut rozdaliśmy 100 litów gęstej, sycącej grochówki. Ostatnie kanapki czekały na tych, co jeszcze w drodze. Coraz częściej padają pytania o bochenki chleba. Trochę już przyzwyczailiśmy się do tego, że mamy puste termosy po zupie, kawie i herbacie, puste skrzynki po kanapkach i porcjach domowego ciasta od Was (dziękujemy!).

Dużo dobrego, takiego gęstego jak zupa

287 Zupa. To był dzień! Dużo dobrego, takiego gęstego jak zupa. Odebrałam pieczywo z piekarni... Pani kazała zapłacić połowę - „resztę macie ode mnie”. Dziękuję! Pan z kolejki ruszył na pomoc i z entuzjazmem zaniósł ciężkie torby z chlebem do auta. To bardzo miłe. Dziękuję! Weronika, jedna z naszych wolontariuszek, weszła do kuchni nieco zawstydzona i podała mi pakunek ze słowami: „to dla Was”. W środku były pączki! Serduszko mi się rozpłynęło. Dziękuję! W trakcie dnia przyjechał Pan z zapasem rękawiczek, chusteczek nawilżanych - tego u nas schodzi sporo.

Serdeczności nigdy za wiele

Wczoraj była 286. Zupa na Głównym! Był to też ten dzień, w którym przyszli pracować z nami wolontariusze z Aquanet S.A. Było ich wielu. Zorganizowanych, chętnych do pracy. Nawet takiej, której nikt nie chce – to znaczy, zmywanie naczyń. W dwie godziny już wszystko było gotowe oprócz zupy, która się nie zmienia – jest gotowa na 16 i już! Obdarzyliście nas mnóstwem ciast. Oczywiście ciasta przynieśli wolontariusze, więc na dworcu było słodko, pysznie i nie brakowało rąk do pracy. Nie dziwi już nas fakt, że wracamy z pustymi termosami i skrzynkami.

Potrzeba nam wielu Pomagaczy!

Taka była Zupa 284. Wyszłam z domu chwilę przed dwunastą. Wiał silny wiatr, padał deszcz ze śniegiem. Chwilę później zaczął padać grad, a zdarzyło się to w ciągu kilku chwil. Nie zdążyłam nawet dojść do auta. Gdy otwierałam bramę, wiatr zwiał mi nałożony na głowę kaptur i pomyślałam - „paskudna pogoda”. Następną myślą było - „oby się wypogodziło, bo znowu na peronie będzie tłoczno”. Wiedziałam, że wiele osób przyjdzie na gotowanie. Z całą pewnością mnóstwo na posiłek. Dla niektórych pierwszy w tym dniu. Nie rozważałam więc, czy wychodzić z domu, czy może jednak nie.

Wyjątkowo w tym roku zima nie odpuszcza

Minął weekend i 283. Zupa jest już za nami. Zrobiliśmy pożywny, gęsty krupnik na żeberkach. Wyjątkowo w tym roku zima nie odpuszcza. Zrobiliśmy co w naszej mocy, lecz na koniec soboty jedzenia zabrakło. Nasze obecne zasoby nie pozwalają na to, aby przygotować więcej. Pakujemy samochód po brzegi. Pamiętam, że jeszcze nie tak dawno temu czasami wracaliśmy z pozostałością zupy do naszej kuchni przy Przemysłowej. Aby ta pozostałość nie zmarnowała się, przelewaliśmy zupę słoików i zawoziliśmy je na "Jadłodzielnię". Rozdawaliśmy też zupę na wynos.

Pełnia improwizacji, ale i spokoju

Tym razem pieczę nad garami przejęły Ela i Justyna. Dziewczyny świetnie sobie poradziły, taki duet to skarb! Ela tak wspomina to nasze gotowanie: "282. Zupa była pełna improwizacji, ale i spokoju. Improwizacji - bo zaczynając ją robić nie do końca wiedzieliśmy, co nam wyjdzie. Krzysiek chyba z 10 razy pytał: co to za zupa? A ja powtarzałam, że jeszcze nie wiem, że jeszcze się nie przedstawiła, ale na pewno będzie pyszna. I taka tez była - sycąca, warzywna, trochę kapuśniak, ale jednak z nutą pomidorów.

Strony