Na Przemysłowej przez cały rok jest jak w ulu

W końcu zrobiło się nieco cieplej, świat cudnie się zazielenił, choć tu na Przemysłowej przez cały rok jest jak w ulu, a nasze pracowite pszczółki i tym razem spisały się na medal. Owocem ich pracy stało się 100 litrów pomidorowej, 150 pulpetów, cały zapas pysznych kanapek i ciasta. Zdawało mi się, że na dworcu czeka na nas mniej osób niż zazwyczaj, jednak z przykrością musiałam przekazać spóźnialskim, że jedyne, czym możemy ich wesprzeć, to kanapki. Zastanawiałam się, obserwując tłum, czy zupy nie potrzebowalibyśmy mniej, gdyby już od najmłodszych lat uczono nas radzić sobie ze stresem, problemami i emocjami, gdyby dostęp do pomocy psychologicznej i psychiatrycznej był błyskawiczny; gdyby wiedza na temat zaburzeń oraz dostępnych narzędzi, leków, wsparcia, była możliwa ad hoc. Myślałam o tym, ilu z obecnych byłoby mniej, gdybyśmy wiedzieli, jak radzić sobie z emocjami, zamiast leczyć stres alkoholem, używkami, odsuwać czucie i maskować to, co trudne. To ciężka praca, zniwelować efekty tego, co zaniedbywane było od dawna i trochę jest we mnie żalu, że walczymy z konsekwencjami tego, co naprawiane winno być systematycznie od dawien dawna.
Cały czas jest we mnie nadzieja, że przy Waszym wsparciu, uda nam się działać dalej, i że doraźna pomoc psychologiczna i psychiatryczna, którą możemy zaoferować, będzie ostatnią rzeczą z jakiej zmuszeni będziemy zrezygnować, jeśli konieczne stanie się ograniczenie działania Zupy przez brak środków. Tymczasem w oczekiwaniu na lepsze czasy, trzymajcie się ciepło, przytulajcie smutki, dzielcie się radością i bądźcie dla siebie życzliwi. Mam nadzieję, że każdy z Was, poczuje dzięki temu choć odrobinę wiosny w serduszku.
Pozdrawiam serdecznie!
Wasz Zupowy wolontariusz