A kolejka coraz dłuższa i dłuższa

Zupa numer 298. Jest coraz bliżej „okrągłej” 3-setki.

Tym razem wypadła moja kolej przy nadzorowaniu sobotniego gotowania. W ramach zupowego zarządu na przemian dzielimy się obowiązkami w tym zakresie. Karmienie potrzebujących jest jednym z zadań „Zupy” jako stowarzyszenia. Jest to działanie najbardziej dla wszystkich widoczne, ale tak naprawdę będące wstępem i pretekstem do innych mających na celu pomoc czy to w wyjściu z uzależnienia, czy w przezwyciężeniu innego kryzysu.

Samo nadzorowanie wolontariuszy, przygotowanie kanapek i gorącej zupy to nie wszystko, co trzeba zrobić. Sobotnie spotkanie to taka wisienka na torcie. Aby gotowanie w ogóle mogło dojść do skutku potrzebne są produkty na zupę, gaz do butli, nożyki, talerzyki, deski do krojenia, garnki itd. O to wszystko trzeba się zatroszczyć, a produkty kupić i dostarczyć do siedziby. Jest co robić!

Jak w każdą sobotę, gotowanie rozpoczęliśmy o 13:00. Rolę szefa kuchni pełniła Asia. Ugotowała przepyszną soczewicową – wyszła taka zupa, że palce lizać! Oczywiście, aby Asia mogła ugotować ten cud kulinarny, to musiała pracować cała rzesza wolontariuszy, którzy oprócz tego przygotowali kanapki i podzieli na porcje dostarczone przez Was ciasta.

Na PST „Dworzec Zachodni” czekała na nas długa kolejka. W ubiegłych latach było tak, że gdy temperatura na zewnątrz rosła, to kolejka robiła się krótsza niż np. zimą. Z rozmów wiemy, że niektóre osoby rozpoczynały jakieś prace sezonowe w rolnictwie lub w budownictwie. Jeszcze inne po prostu wyjeżdżały do innych miejscowości. Trudno wymienić wszystkie przyczyny, ale faktem było, że ludzi w ogonku ubywało i wydawaliśmy nieco mniej posiłków. Jednak ten rok jest inny. Wiosna jest bardzo ciepła, na zewnątrz panuje bardzo wysoka temperatura jak na tę porę roku, a kolejka nie maleje, a wręcz wydłuża się. Na dodatek osoby przebywające w schroniskach mówią, że brakuje tam miejsc. Nie znamy powodów, dla których tak się dzieje, ale jest faktem, że w tym roku organizacjom pomocowym działa się o wiele trudniej.

Na PST szybko podzieliliśmy się zadaniami i ruszyliśmy z wydawaniem posiłków. Tym razem moim zadaniem było przypilnowanie całości, więc chodziłam między ludźmi, rozmawiałam i obserwowałam, co się dzieje. Starałam się każdego wysłuchać, udzielić informacji, podpowiedzieć, ale mając w głowie to, że od konkretnych działań są ludzie z odpowiednią wiedzą i doświadczeniem. Ich rolą jest pomagać, a wolontariuszy wspierać na tyle, na ile możemy. Dlatego np. osoby szukające schronienia kierowałam do pracownika socjalnego, który zawsze jest z nami w sobotę, a wymagające opatrunku czy pomocy medycznej do niezawodnej Marty i pomagających jej studentów medycyny.

Większość z wolontariuszy obeznanych z „działaniami zupowymi” jest świadomych, że pomaganie to proces wieloskładnikowy, więc ogranicza swoje działania do własnych możliwości. Gotujemy, pakujemy, wydajemy, kierujemy do odpowiednich osób mających odpowiednie narzędzia, wiedzę oraz doświadczenie.

Dziękuję wolontariuszom za dobrze i na czas wykonaną pracę, za samodzielność, pomoc, świetne humory i za to, że mogłam być z Wami. Zawsze uważałam, że mam szczęście do ludzi i dobrze mi jest z myślą, że jest Was tak wielu fajnych.

Tak w dużym skrócie wygląda nasza praca. Czynności wykonywane przez wiele rąk, potrzebnych, istotnych, ważnych, malutkich. I tak co tydzień. Jeśli masz ochotę, dołącz. Dasz z siebie tyle ile możesz i ile zdołasz. Bycie wolontariuszem to nie ganianie w pelerynie po mieście i ratowanie świata, ale mimo wszystko to zajęcie ma swoje uroki. Bez wielkiej pompy, w cieniu, trochę z boku, ale z satysfakcją, radością i najważniejsze – zmieniasz świat na lepszy w towarzystwie innych cudownych, wartościowych ludzi.

Małgorzata