Po jednej i po drugiej stronie garnka
Minęło 339. spotkanie z „Zupowymi Przyjaciółmi” po jednej i drugiej stronie garnka. Tymi, co pomagają i wspierają nasze działania oraz tymi, którzy tego wsparcia potrzebują. Zauważyłem, że Agnieszka ma ciekawy sposób na kiełbasę dodawaną do zupy. Tuż przed smażeniem, ale już na patelni, posypuje ją papryką. Nigdy tego nie robiłem, ale fasolowa wyszła przepyszna! Ale największy ubaw był z zasmażką. Robiliśmy ją w trójkę. Momentami wydawało się jakby żyła i uciekała z patelni. Fajnie mieć wolontariuszy, którzy są doświadczeni i wiedzą co robią. Nie zawsze tak jest, ale tym razem miałem szczęście – na gotowaniu gościliśmy wolontariuszy z Aquanetu, którzy wspierają nas od wielu spotkań. Oprócz nich dotarło też kilka innych osób, w tym nowych. Ci uczą się obserwując obeznanych z naszymi „procedurami”, więc praca szła bardzo sprawnie.
O 17:15 wyjechaliśmy z Przemysłowej na PST „Dworzec Zachodni”. Na pace samochodu wieźliśmy 100 litrów fasolowej, 180 kanapek, 30 litrów kawy, 10 herbaty i skrzynkę z porcjami ciast zapakowanymi w woreczki. Kawa ma znacznie większe wzięcie od herbaty – największym zainteresowaniem cieszy się serwowana przez nas „biała”. Ustawia się do niej bardzo długa kolejka.
Na PST przywitał nas deszcz. Musieliśmy przez to rozstawić stoły pod dachem. Krótko mówiąc – było ciasno. W każdą sobotę odwiedza nas około 180 osób. Niektórzy mówią, że jest to dla nich pierwszy ciepły posiłek od 3-4 dni. Zupa jest pyszna, a świadczy o tym to, jak szybko znika z termosów – w pół godziny nie było po niej śladu. Gdybyśmy przywozili 200 litrów, to też pewnie by zeszła.
Za tydzień Święta Wielkanocne. Kilka razy musieliśmy powtarzać, że „tak, będziemy z posiłkiem również w Wielką Sobotę”. I na pewno dorzucimy coś jeszcze ekstra, żeby było tak świątecznie, coś na osłodę życia od „zajączka”.
Przyznam się, że te wszystkie lata zupowych działań zmieniły mój punkt widzenia wielu spraw. Przede wszystkim pokazały, że pomaganie to ciężka harówka, a także próba dla empatii i tolerancji. Niby człowiek myśli o sobie „jestem tolerancyjny”, ale kiedy druga, piąta i dziesiąta próba pomocy spełza na niczym, gdy ktoś stale powtarza te same schematy i te same błędy, gdy tyle naszego wysiłku idzie w przysłowiowy gwizdek… Nie można myśleć, mówić i robić ciągle to samo, i oczekiwać, że coś w życiu się zmieni. Powielanie tych samych schematów działania nie prowadzi do zmian, ale utrwala w nas stare nawyki. Tak, to jest prawdziwa próba charakteru. A już zupełnie rozbroiła mnie osoba jedząca zupę, która podeszła do mnie i zapytała się „ile my na tym zarabiamy?”. Pan był oburzony, gdy odpowiedziałem, że nic. Niemal krzyczał, że „nie jestem szczery”, że „okłamuję go”, że… I jak tu takiego przekonać? I po co go przekonywać? Przecież nie mamy żadnego powodu, aby go okłamywać. Każdy może przyjść i pomagać razem z nami, przekonać się jak działamy. Zapraszam!
Jacek