Gotujemy z wolontariuszami z Aquanet
Dzisiaj jak w każdą sobotę wyjdziemy z posiłkiem dla osób potrzebujących. W poprzednią też byliśmy. Nie było jeszcze relacji, bo jak powiedziała nasza 9-letnia wnuczka do koleżanki, która ją pytała czy będzie u niej na urodzinach „mamy kryzys rodzinny”. Trochę mnie zaskoczyła nazwaniem tej sytuacji, ale i ucieszyła, że jest świadoma i samo słowo „kryzys” sugeruje niestałość sytuacji. Często słyszymy, że poczynione przez nas dobro wróci. Jeżeli tak bywa, to wróciło.
W ostatnią sobotę wraz z wolontariuszami z Aquanet SA przygotowaliśmy posiłek, z którym wyszliśmy do osób potrzebujących. Na dworcu czekała na nas spora grupa osób. Cała akcja trwała 20 minut. Taki czas jest potrzebny do wydania 100 litrów zupy i ponad 150 kanapek. Trochę dłużej były ciepłe napoje i czekoladowe słodkości. Wiele razy usłyszeliśmy „dziękuję” i otrzymaliśmy wiele uśmiechów, które odwzajemnialiśmy. Nasze sobotnie spotkania to miejsce, w którym każdy kto stanie w kolejce dostanie posiłek. W kolejce po miskę zupy nie pytamy nikogo dlaczego przyszedł i nie oceniamy czy jedzenie się należy. Z pytaniem co się dzieje w jego życiu i dlaczego musi korzystać z takiej formy wsparcia może się spotkać ze strony pracownika socjalnego, który jest na każdym naszym sobotnim spotkaniu. I to nie z ciekawości tylko z troski i oferty pomocy. Czasami taka pomoc jest komuś potrzebna kilka razy, czasami tylko raz a niekiedy przez długie miesiąc.
Ważne jest, żeby były takie miejsca, gdzie w czasie kryzysu można przyjść i zjeść. Ostatnio dostaliśmy taką wiadomość: „Dwukrotnie skorzystałam z Waszej pomocy. Nie mam konta w banku, ale mogę kupić potrzebne produkty na posiłek w kwocie 50 zł. Napiszcie co Wam potrzeba.”
Dzisiaj jak w każdą sobotę będziemy z termosami zupy, kawy, herbaty . Z pełnymi skrzynkami kanapek i ciasta.
Jest długi weekend wielu wolontariuszy nie będzie, ale są tacy, którzy zostali na miejscu, są chwilowo, a może i specjalnie i wieczorem po raz 345. potrzebujący zjedzą posiłek. Czasami swój pierwszy...
Wiola