Aktualności

Podobno to ostatni taki ciepły weekend

312. Zupa za nami. Mówią, że to był ostatni taki ciepły weekend. Oby się nie spełniło. Noce bywają już coraz chłodniejsze. Godzina 20 to już prawie noc. Liście powoli żółkną na drzewach. Wielkimi krokami zbliża się 6. rocznica wydania przez naszych wolontariuszy pierwszej miski zupy dla człowieka w potrzebie. Był to czas pełen dobrych i złych zdarzeń, jak to w życiu. Więcej przyjaciół i ludzi, którzy nam kibicują i dobrze życzą, aniżeli tych po drugiej stronie. Wolontariusze odchodzą i przychodzą na ich miejsce nowi.

Aromaty rozmarynu, kurkumy, czosnku oraz ziół i warzyw

311. spotkanie zupowe. Tej soboty aromaty rozmarynu, kurkumy, czosnku oraz ziół i warzyw zdominowały ulicę Przemysłową. Ela i Asia dały popis kulinarnym możliwościom, który zauważony został zaraz po naszym przyjeździe na dworzec. Gdy tylko otworzyliśmy pierwszy termos z zupą, dało się słyszeć: „Ale pachnie!”. Mimo, iż ludzi było trochę mniej niż ostatniej soboty, to zupa rozeszła się w okamgnieniu. Zostało jedynie trochę kanapek, które wydaliśmy na dokładkę do zjedzenia na później lub w kolejny dzień. Idealnie.

Ostatni weekend wakacji

Na 310. spotkanie przygotowaliśmy krupnik. Ostatni (dla niektórych) weekend wakacji powiał lekką nutą nostalgii, jednak szybko się z typ uporaliśmy wpadając w wir pracy. Ugotowaliśmy żeberka, obraliśmy warzywa, a w czasie kiedy gotowała się zupa, przygotowaliśmy 200 pożywnych kanapek z mięsem, rukolą, roszpunką, papryką i pomidorami. Mam nadzieję, że ta dodatkowa dawka witamin przysłuży się naszym Zupowym Przyjaciołom. Wiadomo jednak, że oprócz witamin, każdemu z nas potrzeba od czasu do czasu również dobrego, domowego ciasta.

Musieliśmy podzielić siły

W tę sobotę musieliśmy podzielić siły. Gosia z „Dziunią” i Magdą pojechały na kiermasz, aby zbierać pieniądze na naszą działalność, natomiast ja dowodziłem w kuchni. Dziewczyny pojechały na kiermasz „Zupowozem” i planowo miały wrócić po siedemnastej, więc musieliśmy zapakować się do mojego auta. Nie jest ono tak pakowne, jak „Zupowóz” i obawiałem się, że nie uda nam się zmieścić wszystkiego. Oprócz termosów osobnym samochodem wozimy też wyposażenie dla medyków. Dobrze, jeśli też jesteśmy w stanie zabrać choćby niektórych wolontariuszy.

Pracujemy z wolontariatem z Wielkopolskiego Centrum Medycyny Rodzinnej

Za nami 308. spotkanie zupowe. Kolejny raz sprzyjała nam pogoda. Nie musieliśmy chować się pod zadaszeniem przystanku. Mieliśmy dzięki temu więcej przestrzeni. Nie było wszystko skupione w jednym miejscu i zdawać by się mogło, że osób potrzebujących było mniej. Niestety, było to tylko takie wrażenie, bo po raz kolejny wróciliśmy do siedziby z pustymi opakowaniami i w ogólnym rozrachunku z naszego wsparcia skorzystało 185 osób. Na gotowaniu i przy wydawaniu posiłków dołączył do nas nowy wolontariat pracowniczy z Wielkopolskiego Centrum Medycyny Rodzinnej.

Na spotkania zupowe wróciło lato

Wróciło lato. Ciekawe na jak długo? Na 307. spotkanie ugotowaliśmy żur. Dostaliśmy w piątek 300 jaj, więc żur był kompletny. Gotowaliśmy go wraz z wolontariuszami z CIM Horyzonty. Takie spotkania są zawsze początkiem ciekawych dyskusji o różnych zwyczajach i naszych zwykle odmiennych kulturach. Wśród przyprawd tym razem zaciekawienie wzbudził między innymi majeranek. Po próbie tłumaczenia czym on jest, wspólnie doszliśmy do wniosku, że można określić go jako "polskie oregano". Niech tak zostanie, póki nie wymyślimy nic lepszego.

Nie lubię, gdy w czasie zupowych spotkań pada deszcz

306 Zupa. Nie lubię, gdy w czasie zupowych spotkań pada deszcz, bo wtedy musimy ze wszystkim zmieścić się pod zadaszeniem peronu. Ten dach jest w takich momentach naszym wybawieniem, ale też troską, żeby było bezpiecznie, żeby nikt nikogo nie potrącił, żeby kolejka szła sprawnie, żeby był spokój. Szczególnie teraz, kiedy na niewielkiej przestrzeni przebywa co najmniej 200 osób, których ogarnąć wzrokiem już się nie da. Z tego powodu musieliśmy poprosić o pomoc Straż Miejską miasta Poznania, aby objęła patrolem miejsce wydawania przez nas posiłku.

Zupowóz pęka w szwach

Na PST wita nas coraz dłuższa kolejka, więc gdy padło pytanie o to, ile robimy kanapek odpowiedziałem, że tyle, na ile wystarczy produktów. Wyszło ich 214. Licząc łącznie ze skibkami wydanymi do zupy rozdaliśmy łącznie 43 bochenki chleba i 180 porcji zupy + dokładki, a więc pewnie ponad 200, mimo iż był to bardzo gęsty, pożywny krupnik z warzywami, ziemniakami i kaszą! W ten sposób padł zupowy rekord. I to latem, gdy zapotrzebowanie na gorący posiłek zwykle bywało mniejsze, ponieważ wiele osób wyjeżdżało do prac sezonowych. A co będzie zimą?

Tyle ciast nasza siedziba dawno nie widziała

Można powiedzieć, że 304. Zupa na Głównym była słodka. Tyle ciast nasza siedziba dawno nie widziała, a to za sprawą fajnych ludzi oraz wolontariuszy z Aquanetu. Jedna Pani upiekła aż 10 jabłeczników, a oddając je w nasze ręce powiedziała, że to jeszcze nie jest jej rekord. Pomaga, bo tak trzeba i tyle. Na fotografię nie dała się namówić. Chleby dostaliśmy już zapłacone przez dobrych ludzi, którzy przy okazji zakupów dla siebie w piekarni kupują również dla nas. Ta Piekarnia prowadzona przez panią Karinę jest na Dębcu, naprzeciwko Kościoła.

Dla kogoś możesz być całym światem

„Dla całego świata jesteś tylko jednym z wielu, lecz jest ktoś, dla kogo jesteś całym światem” - Antoine de Saint-Exupéry. 303. sobotnia Zupa była iście piekielna. Jak wyjeżdżaliśmy z siedziby z termosami i skrzynkami pełnymi jedzenia, termometr wskazywał 38 stopni. Nieźle było też w naszej kuchni, bo nie ma to jak wymyślić meksykańską i smażenie mięsa, i cebuli w taką pogodę – sauna za darmochę. Na dworcu mimo takiej pogody, która skłaniałaby do przebywania w cieniu nad wodą, bardzo dużo osób czekało na posiłek. Cienia zero, istny Meksyk. Tylko kaktusów brak.

Strony