Historie

Jak dary od Was pomagają nam działać

Nadszedł początek marca. W sobotę były zapisy na rzeczy. We wtorek Magda wydaje paczki z tym, o co poprosili nasi Zupowi Przyjaciele. Na sam koniec podszedł pan K. Prosi o majtki i skarpetki. Nie zapisał się, ale ma nadzieję, że Magda coś dla niego znajdzie. Zawsze mamy ze sobą na dworcu torbę potocznie nazywaną "techniczną" i coś tam zawsze jest - na wszelki wypadek. Nie kojarzę go z naszych sobotnich spotkań. Zaczynamy rozmawiać i okazuje się, że jest w bezdomności od 2 miesięcy. Wysoki, postawny, zadbany facet. Kiedyś miał swoją firmę, dom, dzieci są już dorosłe.

Gdzie podziało się tamto życie?

Zawsze wychodząc w teren planujemy, gdzie pójdziemy i co sprawdzimy w miejscach niemieszkalnych, w których przebywają osoby w kryzysie bezdomności. W centrum naszego zainteresowania są wtedy: parki, ulice, dworce, pustostany, piwnice, bunkry, klatki schodowe. To są jednak plany, które często ulegają zmianie. Wczoraj pierwszym i ostatnim miejscem był dworzec PKP. W już znanym nam miejscu spotkaliśmy kilka osób. Wśród nich siedziała na murku kobieta.

Zebraliśmy pieniądze na zakup specjalistycznych okularów

Pamiętacie? Jakiś czas temu organizowaliśmy zbiórkę na zakup specjalistycznych okularów dla Reni i Tomka. Udało się zebrać całość kwoty, a nawet nieco więcej. Po ich zakupie, dzięki rabatowi uzyskanemu od zaprzyjaźnionego salonu optycznego, zostało trochę pieniędzy i mogliśmy je przeznaczyć na zakup dodatkowych specjalnych okularów dla Reni, dzięki którym będzie ona mogła czytać książki. Trwało to troszkę czasu, bo potrzebna była recepta od specjalisty, a przez pandemię termin wizyty nieco się przesunął. A i samo wykonanie okularów też troszkę trwało.

"Pomagałem bezdomnym, a teraz sam nim jestem"

W ostatnią sobotę miałam wolne. Gośka i Justyna zajęły się wszystkim tym, co trzeba było, aby nakarmić naszych Zupowych Przyjaciół. Do końca się wahałam, czy iść na dworzec, czy nie, bo jak wolne to może po całości? Jacek powiedział: "idź, może z kimś porozmawiasz". To był jakiś argument, ale na dworcu będzie też Agnieszka, która jest naszą "socjalną" od grudnia. Zuch dziewczyna - empatyczna, doskonale potrafiąca rozmawiać i wyciągać z zakamarków serc naszych Zupowych Przyjaciół potrzebę zmian.

Bo to "tylko" jakieś 7 godzin jazdy

Tak długo i tak mocno się we mnie wtulała na wieść, że jedzie do domu, iż w którymś momencie powiedziałam: "jak mnie udusisz to już nikomu nie pomogę".

Streetowy poniedziałek. Na dworcu zauważamy grupkę znanych nam już osób. Wśród nich jest młoda kobieta, której nie znamy. Próbujemy czegoś się dowiedzieć, jednak towarzystwo wzajemnie się przekrzykuje i mamy tylko jakiś zlepek informacji. Dajemy jej wizytówkę, żeby przyszła do naszej siedziby jutro, pomożemy jak dowiemy się dlaczego jest wśród "naszych" bezdomnych.

Pan spał na przystanku - odwieźliśmy go do ośrodka

Bywa, że zaczyna się coś w poniedziałek późnym wieczorem i kończy w piątek prawie w nocy. W poniedziałkowy wieczór w czasie streetworkingu pojechałyśmy pod jedną z Biedronek. Właściwie umówiłyśmy się tam i czekałyśmy w aucie, bo zaczął padać deszcz i było już bardzo ciemno. Naszą uwagę zwrócił pan, który jechał na wózku inwalidzkim podpierając się jedną nogą. Nie bardzo widziałyśmy twarz, bo ciemno i deszczowo. Wyszłyśmy z auta i zaczęłyśmy rozmowę z której wynikało, że jest on osobą bezdomną i śpi na przystanku tramwajowym. W Poznaniu jest od miesiąca. Ma 51 lat.

Pomagamy kolejnym osobom stanąć na nogi

Wtorek w naszej siedzibie to dzień pracy socjalnej. Przychodząc do nas zawsze ryzykuje się tym, że o ile godzinie o 15-tej siedzi się u nas na krześle, to już przed 23 można się znaleźć w nowym miejscu, nawet kilkaset kilometrów od Poznania. Wśród wielu osób i wielu spraw, w których pomagaliśmy, od ubezpieczenia zdrowotnego poprzez znalezienie miejsca pobytu lub pomoc w wypełnieniu wniosku o mieszkanie, a skończywszy na umówieniu spotkania w sprawie pracy, przyszło do nas dwóch panów, którzy jeszcze tego samego dnia bardzo późnym wieczorem dotarli do miejsca pracy z zakwaterowaniem.

Pomagamy osobie przewlekle chorej

"Dzień dobry Pani Wioletto. Mam krytyczną sytuację i jestem zmuszona prosić o pomoc. Od paru miesięcy mam problem z ranami na nogach. Dwa razy dziennie muszę zmieniać opatrunki. Zakup środków opatrunkowych pogrążył mnie finansowo. W maju mam umówioną wizytę w poradni leczenia ran przewlekłych. Lekarze podejmą decyzję czy przyjmą mnie na oddział, ale do tego czasu nie starczy mi opatrunków. Dziennie zużywam 10 gaz dużych (1 m2) i 8 bandaży 10 cm x 4 m. Czy ktoś byłby w stanie wspomóc mnie takimi środkami medycznymi i ewentualnie jakąś żywnością? Błagam o pomoc.

Pomagamy dotrzeć na SOR

Poniedziałkowe popołudnie. Deszczowo, nieprzyjemnie, zimno. Niezależnie od pogody w każdy poniedziałek wychodzimy w teren. Odwiedzamy osoby w kryzysie bezdomności mieszkające w różnych zakątkach naszego miasta, które z całą pewnością nie są mieszkaniami. Szukamy też nowych miejsc. Bardzo często otrzymujemy informacje od Was. Bardzo za nie dziękujemy! Wymieniamy się informacjami o nowych koczowiskach ze streetworkerami z innych organizacji.

Szansa na lepsze życie dzięki mieszkaniu wspomaganym

"Chodzi mi o noclegownię i doradztwo, jak dostać się na detoks. Byłem już wszędzie. Mam skierowanie". "Przyjdź. Jeżeli jesteś zdecydowany i naprawdę chcesz pomocy, to pomożemy". "Cieszę się. Jestem. Chcę się ratować póki można. Nigdy nie byłem w takiej sytuacji". Ta wymiana smsów była dokładnie 2 tygodnie temu. Wcześniej, chwilę po 8, zadzwonił telefon. Usłyszałam głos młodego chłopaka. Wyczułam w nim zdenerwowanie, niepewność i apatię jednocześnie. Jak w każdy wtorek w naszej siedzibie przyjmujemy osoby, które zwrócą się do nas o pomoc. Powiedziałam: "Od 12-tej będziemy na miejscu".

Strony