Dom, który domem nie jest
Kiedy jesteśmy w terenie i odwiedzamy osoby doświadczające bezdomności i wchodzimy do opuszczonych budynków, garaży i komórek i spotykamy tam ludzi widzimy, że starają się w takich warunkach stworzyć dom. Są tam „łóżka”, garnki, kawałek lustra, jakiś kubek, miska a obok ręcznik i mydło, podstawiony pod rynnę baniak, żeby mieć wodę, czasami jakieś palenisko na którym stoi okopcony garnek czy czajnik. Są miejsca bardzo zaniedbane, w których panuje ogólny rozgardiasz, ale są tez takie gdzie jest czysto, jest pościelony materac, umyte kubki obrócone do góry dnem na czystej ścierce, poskładane w kostkę ubrania. Bywa, że przychodzimy w takie miejsce i nikogo nie ma, ale jest zapach przed chwilą parzonej kawy, czujemy ciepło gaszonego paleniska. Ktoś przed chwilą z tego miejsca wyszedł, czasami przystawił jakąś belką kawałek deski, która tutaj jest drzwiami. Pewnie domyśli się, że ktoś był bo deska z całą pewnością po naszej wizycie stoi inaczej.
Kiedy jednak przychodzimy i spotykamy ludzi, którzy mieszkają w takich warunkach to co uderza od początku to to, że w tym stworzonym przez nich domu nie ma życia. Jest przygnębienie, strach, często cisza. Wielu śpi w dzień bo wtedy czują się bezpieczniej. Noc jest do czuwania. Motywujemy ich do zmiany, zapraszamy do naszej siedziby, mówimy w jakich innych miejscach mogą otrzymać wsparcie, wierzymy w nich zanim oni uwierzą w siebie. Wielu z nich próbowało już nie raz i ciągle coś się nie udaje. Czasami nie chcą podejmować wyzwania ponieważ mają doświadczenie i wierzą w to, że takie ma ich to życie być, że nie zasługują na nic więcej. Potem widzisz ludzi z takich miejsc w naszym mieszkaniu. Oblekają sobie czystą pościel na normalne łóżko. Nalewają sobie do wanny ciepłą wodę, żeby się wykąpać. Włączają czajnik i w chwilę mogą sobie zaparzyć kawę czy herbatę. Usiąść przy stole i zjeść. Zaczynają się uśmiechać. A ja mam w pamięci ten pierwszy dzień kiedy po raz pierwszy drżącymi rękoma wkładali klucz do drzwi, mają łzy w oczach i nie dowierzają, że dzisiaj już nie będą musieli spać w tym miejscu, które domem nie jest.
We wtorek przyszła do nas para, która poprosiła o wsparcie. I od wtorku są w naszym zupowym mieszkaniu. W tym samym dniu przyszedł Pan K., który samodzielnie wytrzeźwiał w ulicznych warunkach ale nie przyjęli go na detoks ( trzeba być naprawdę w bardzo złej kondycji, żeby być przyjętym) więc został w tej trzeźwości na ulicy i nie wiedział co dalej. Umówiliśmy przyjęcie na terapię. Wcześniej w terenie rozmawialiśmy wielokrotnie i zapewnialiśmy, że pomożemy, ale to jest jego życie i jego decyzje. Przyszedł i poprosił o pomoc. Daliśmy wcześniej słowo i nie mogliśmy go teraz zostawić na ulicy. Jego gmina nie wyraziła zgody na opłatę za schronisko do czasu podjęcia leczenia. Do dnia podjęcia terapii jest w zupowym mieszkaniu.
Trzymajcie za nich mocno kciuki. Nie jesteśmy gotowi na bezwarunkową pomoc. Wprowadzamy osoby z ulicy do mieszkania jednak mocno pilnujemy tego, żeby zaczęły normalnie funkcjonować czyli w trzeźwości, pracując zawodowo i rozwiązując swoje problemy. Za każdym razem wierzymy, że mają w sobie taką gotowość, która z kryzysu z naszym wsparciem je wyciągnie. My pomagamy dzięki Wam i bardzo za to dziękujemy.
Dziękujemy naszym Patronom, że dzięki Wam mamy brakujące pieniądze na opłaty związane z utrzymaniem mieszkania.
Jeżeli chcesz mieć udział w takim pomaganiu, to linki znajdziesz na tej stronie i na naszym fanpage na Facebooku. Każda kwota i każda forma jest dobra.
Wiola