Kobieta ze złamaną nogą
Niekiedy sobotnie spotkanie kończy się znacznie później, może być też w niedzielę. Tak było też i tym razem. Gdy już wszyscy najedzeni opuścili peron, to jak zwykle przechodziłam po nim, aby sprawdzić czy nasi podopieczni zostawili po sobie porządek. Jeszcze kilka osób siedziało na murku i stało na peronie rozmawiając. W pewnej chwili podszedł do mnie jeden z „naszych” i powiedział, że jest pani, która chce ze mną porozmawiać. Podeszłam i na murku siedziała Danusia. Ta sama, która podarowała mi zrobione przez siebie ozdoby świąteczne. Opowiada: „Parę dni wcześniej złamałam nogę wychodząc z autobusu. Nie wiem jak to zrobiłam, ale doszłam jeszcze na klatkę schodową na której nocowałam. W nocy ból był tak silny, że mieszkańcy wezwali pogotowie. Na SORze założyli gips od kostki za kolano. Miała być operacja, ale chyba z racji tego, że nie miałam ubezpieczenia na drugi dzień powiedzieli, że mam opuścić szpital, więc gips skrócili do kolana, żebym mogła chodzić. Dobrze, że jeden z lekarzy dał mi jeszcze kulę. Od dwóch dni strasznie boli. Siedzę i śpię tutaj na ławce na peronie. Nie jestem w stanie nigdzie dojść. Telefon mi się rozładował. Nie mogę nigdzie zadzwonić, bo wtedy może na Straż Miejską bym zadzwoniła i może jakoś by mi pomogli”.
Danusia nie jest z Poznania, jest weekend - nic nie załatwisz. Po głowie kołaczą się mniej i bardziej zwariowane pomysły jak pomóc. Pytam się czy jest trzeźwa, bo nie mam przy sobie alkomatu. Dzwonię do Zbyszka z Pogotowia Społecznego. Chwała mu za to, że zawsze, niezależnie od dnia tygodnia i godziny (jeszcze w nocy nie próbowałam) odbiera. Przedstawiam sytuację i pytam czy mogą jakoś pomóc. Nie dzisiaj, ale jutro mogę Panią przywieźć. Umawiamy się na telefon w niedzielę i umawiam się z Danusią, że przyjadę o 14 z alkomatem, ma być trzeźwa i ma na mnie czekać. Jadę z przeświadczeniem, że być może będzie.
Czeka i jest trzeźwa. Ostatkiem sił wsiada do samochodu. Widać, że każdy krok sprawia jej ból. W drodze słyszę jak mówi do mnie, że "jestem aniołem, bo komu innemu chciałoby się specjalnie przyjeżdżać". Odpowiadam z uśmiechem, że chyba do anioła to mi jeszcze daleko.
Od niedzieli Danusia jest pod opieką w bezpiecznym i ciepłym miejscu. Jej gmina zgodziła się pokryć koszty pobytu w placówce. Było to dla mnie osobiście bardzo ważne i jestem wdzięczna, że w sytuacjach kryzysowych kiedy urzędy mają wolne możemy liczyć na pomoc Zbyszka i całej ekipy Pogotowia Społecznego. Dzięki naszej współpracy człowiek nie czuje się osamotniony w potrzebie i doświadczył, że są ludzie, którym jego los nie jest obojętny. Dziękuję!