Damiana spotykaliśmy wiele razy w okolicach dworca

Damiana spotykaliśmy wiele razy w okolicach dworca. Przychodził też na nasz sobotni posiłek. Bywał w naszej siedzibie, korzystał z pomocy psychologa, psychiatry i pracownika socjalnego. Należał do tych osób, które jeszcze długo po tych spotkaniach zostawały z nami i rozmawiały przy kolejnej wypitej kawie czy zjedzonym ciastku. Czuło się, że potrzebuje ogrzać się w naszym cieple i lubi nasze towarzystwo. Młody, 35-letni człowiek ze swoją historią i niełatwym życiem po stracie rodziców. W tym czasie udawało mu się kilka razy podejmować pracę, wynająć jakieś mieszkanie, jednak co chwilę coś "sypało się" i wracał na ulicę.

Jesienią spotkaliśmy go w okolicach Starego Rynku. Nie chciał już być na ulicy, nie widział innej możliwości, jak poproszenie rodziny o pomoc. Nie mógł skorzystać z pomocy schroniska w naszym mieście, ponieważ jego gmina nie chciała zapłacić za pobyt w Poznaniu. Ucieszyliśmy się, że idzie to w tym kierunku i że jest jedną z nielicznych osób, które mogą liczyć na wsparcie rodziny. Przed wyjazdem we wtorek przyszedł się jeszcze z nami pożegnać. Po miesiącu zadzwonił, że jest wszystko w porządku, że pracuje i chodzi na terapię. Po kolejnych dwóch zawitał we wtorek w naszych progach. Po raz kolejny uzależnienie upomniało się o swoje. Stracił po raz kolejny wszystko!? Tak mogło się wydawać, ale już teraz wiedział, że bez zamkniętej terapii uzależnień się nie uda, że już tyle razy próbował i mimo wszystko wracał na ulicę.

Kilka rozmów wystarczyło, aby nasza socjalna Mariola znalazła miejsce, w którym oczekiwanie na terapię było najkrótsze, ale i tak trzeba było poczekać 2 tygodnie. Nie mieliśmy miejsca w naszym mieszkaniu. Na szczęście mogliśmy poprosić o to, aby do tego czasu mógł nocować w ogrzewalni. Miał pokazać się u nas w następny wtorek. Nie monitorowaliśmy tego czy dotarł i czy jest w ogrzewalni, ale wypatrywaliśmy go w miejscach gdzie kiedyś go widywaliśmy. Kiedy nie pojawił się u nas we wtorek pomyśleliśmy, że zmienił zdanie i jednak na terapię nie pojedzie. Ku naszemu zaskoczeniu i radości pojawił się w piątek. Trzeźwy i gotowy, żeby jechać. To była szybka akcja, bo po drodze było jeszcze kilka komplikacji. Nawet trudno to opisać, jak czasami trzeba się mocno się postarać i co wykorzystać, żeby zrealizować cel. Spakowaliśmy mu wszystkie potrzebne rzeczy, kupiliśmy papierosy (wszystkich nałogów na raz się nie rzuca), ekspresowe skierowanie, bieg do pociągu, 150 zł wciśnięte w garść na 30 sekund przed odjazdem pociągu na bilety i jakieś nieprzewidziane wydatki.

Czekaliśmy na jakieś wieści. Nie ma swojego telefonu. Zadzwonił po 2 tygodniach za pomocą telefonu kolegi z informacją, że jest, że terapia jest super i że chyba już wie, dlaczego alkohol rządził jego życiem.

Damian jest na półmetku swojej pierwszej terapii. W ostatniej naszej rozmowie padło pytanie: "pani Wiolu, a jak będzie z tym mieszkaniem?". Obiecaliśmy i chcemy, żeby po skończonej terapii zamieszkał w naszym zupowym mieszkaniu, ale wraz z tym pytaniem pojawiło się całe spektrum pracy, które nas i jego czeka po powrocie z oddziału. Tutaj zaczyna się prawdziwe życie i wszystko od początku. Nie ma się nic od dachu nad głową po brak pieniędzy na wszystko. Bez wsparcia tematy nie do udźwignięcia.

My możemy wspierać takie osoby dzięki tym, którzy pomagają nam pomagać. Przewidujemy, że dwa miesiące będą wystarczające, żeby podjął pracę i otrzymał wynagrodzenie, które pozwoli na samodzielnie utrzymanie się.

Dziś jak w każdy wtorek drzwi naszej siedziby będą otwarte dla każdego kto jest w uzależnieniu i w kryzysie bezdomności. Nie wiemy kto przyjdzie do naszej siedziby i na jakie zmiany w swoim życiu będzie gotowy. Wiemy jedno. Nikogo nie zostawimy bez pomocy. Ucieszymy się jeżeli zechcesz współtworzyć z nami piękny projekt pod tytułem „Najpierw Człowiek” i staniesz się jedną z kilkudziesięciu osób, które zadeklarują comiesięczną wpłatę minimum 10 zł. Stałe wpłaty pozwolą nam pomagać tym, którzy są gotowi na zmiany.

https://www.siepomaga.pl/zupanaglownym