Kolejny raz pana J.

Kiedy kolejny raz spotykaliśmy pana J. na dworcu, to był w bardzo złym stanie psychicznym, ale też był pod wpływem alkoholu. W jego oczach pojawiły się łzy i powtarzał jak mantrę, że już ma dosyć picia i takiego życia i nie chce być w tym miejscu. Wiele razem przeszliśmy. Bywały u niego lepsze i gorsze okresy. Czasami kłamał, żeby się zbytnio nie tłumaczyć. Bywało, że był szczery jak nigdy wcześniej. Ta rozpacz i łzy które pojawiły się tego wieczora wzbudziły u mnie złość na bezradność w takiej sytuacji.

Człowiek, który jest pod wpływem alkoholu i nie chce już tu być i tak żyć nie znajdzie żadnego bezpiecznego miejsca. Musi wytrzeźwieć. Można by było zignorować jego stan i zostawić go z tym komunikatem, bo przecież ogólnie się mówi, że to nie człowiek tylko wódka płacze. Jedyne rozwiązanie jakie nam przyszło na szybko do głowy to psychiatryczna izba przyjęć. Zaproponowaliśmy, że go tam zawieziemy i ma szczerze porozmawiać z lekarzem i przetrwać tą noc do wytrzeźwienia. Zgodził się. Zostawiliśmy go w poczekalni. Rano próbowałam się z nim skontaktować, ale nie odebrał telefonu. Zadzwonił po 17 z informacją, że może zgłosić się na oddział detoksykacyjny w poniedziałek, ale jest teraz piątek i nie wie gdzie przez ten czas ma się podziać. Telefon do naszej socjalnej Marioli – podzwoń, poproś, on zrobił już robotę, może to ten czas.

Kolejny raz dziękujemy za Ogrzewalnię, w której mógł przez ten czas być. W poniedziałek pojechał do szpitala, przeszedł detoks, umówił się od razu na terapię poza Poznaniem ( bo szybciej). Dostarczyliśmy mu niezbędne rzeczy na oddział. Zapakowaliśmy torbę na te 8 tygodni terapii, kupiliśmy bilet i wczoraj o 7 rano wyjechał powalczyć o swoje życie. To są takie momenty kiedy widzisz, że praca, współpraca i budowanie relacji mają sens. To są też takie momenty kiedy szczególnie doceniamy naszych darczyńców bo to dzięki nim możemy dać odzież, kosmetyki, kupić bilet, dać kilkadziesiąt złotych do pustego portfela – na wszelki.

Kiedy ostatni raz miał jechać na terapię i nie pojechał powiedział mi „Wiolka przyszedłem na peron i miałem tylko bilet, który dostałem z MOPRu. Nie miałem żadnych rzeczy, papierosów, kosmetyków. Nie miałem kompletnie nic. Jak miałem jechać?" Uznałam, że jest to racjonalny argument i że też nie chciałabym tak jechać do szpitala nie mając kompletnie nic. Odpowiedziałam, że przecież jakby do nas przyszedł, zadzwonił to dostałby wszystko to co było mu potrzebne.

Wcześniejsza decyzja odwlekła się w czasie, ale się spełniła. Jest na miejscu i zaczyna proces świadomego trzeźwienia. Trzymajcie kciuki i pamiętajcie o nas. Mówi się, że pieniądze szczęścia nie dają, ale pomagają uniknąć wielu nieszczęść, a my możemy w tym pomagać dzięki Wam!

Aby wesprzeć działalność „Zupy na Głównym” wystarczy wpisać w rozliczeniu PIT: KRS 0000507234, cel szczegółowy 22172. Jeżeli Twój wybór jest inny to rozważ stałą niewielką wpłatę https://www.siepomaga.pl/zupanaglownym Dziękujemy!