W każdym z nas drzemie moc
Po raz 349. spotkaliśmy się na wspólnym gotowaniu. Cudna to była sobota, choć zaczęła się od paniki i obawy, czy zdążymy na czas. Zaczęłam godzinę wcześniej. Szybko przygotowałam kuchnię i wzięłam się za smażenie mięsa. Miało nas być pięcioro, stąd moje obawy, ale nie zawiedliście. Po 13-tej Przemysłowa była pełna ludzi o dobrych sercach. Sylwia mieszała, doprawiała i czuwała nad dwoma garami meksykańskiej. Reszta uwijała się jak mróweczki. Śmiałam się, że na zmywaku jeszcze nigdy nie było tylu chętnych. W sumie wyszło tak, że uwinęliśmy się grubo przed czasem. Zdążyliśmy nie tylko przygotować zupę, kanapki, napoje, ciasto, ale również posprzątać i zostawić porządek na błysk.
Równie szybko, jak poszła nam praca, zniknęło na dworcu to, co przygotowaliśmy. Dzięki dodatkowym kanapkom, które otrzymaliśmy, nikt nie odszedł głodny. To na dworcu bardzo ważne - nie zostawiać nikogo bez jedzenia. W tym całym szaleństwie najważniejsze jest jednak, aby zatrzymać się na chwilę, spojrzeć w oczy i dostrzec człowieka. Każdy z nas może stać się promykiem nadziei, ofiarując czy to materialną pomoc, czy, przede wszystkim, ludzką życzliwość i szacunek. Nie bądźmy obojętni.
Pamiętajmy, że w każdym z nas drzemie moc, by uczynić świat bardziej sprawiedliwym i pełnym empatii miejscem. Zmieniajmy go, zaczynając od najmniejszych gestów. I zróbmy to razem.
Pozdrawiam!
Wasz zupowy wolontariusz,
Małgośka