Ogórkowa doprawiona świeżym koprem
206. Zupa przeminęła z ogórkową. „Pyszna zupa”, to moje najlepsze „dziękuję” na dworcu. Usłyszane kolejny i kolejny raz, nie nudzi nigdy. O to aby tych słów nie zabrakło, zadbała Justyna. To pod jej czujnym okiem zawrzała ogórkowa. Doprawiona świeżym koprem, roznosiła swój aromat po całej okolicy. Reszta naszego zespołu, dopilnowała całego szeregu przygotowań: od obierania warzyw, po zaparzenie kawy, uszykowanie ciasta, kanapek, spakowanie auta, dostarczenie posiłku na dworzec. Te kilka godzin, mimo licznych obowiązków, to czas pełen śmiechu, hałasu i pozytywnych emocji. Choć jak zawsze, gdy to mi przypada rola prowadzącego, nie obeszło się bez stresu i odrobiny nerwów z mojej strony. Nie mam pojęcia, jakim cudem Wiola ogarnia ten chaos z takim stoickim spokojem. Ja na koniec dnia, cieszę się najbardziej z tego, że nic nie wybuchło.
Długo zastanawiałam się, co napisać o dworcu. Wydaliśmy zupę, organizacyjnie poukładało się tak, jak być powinno - sprawnie i bez problemów. Z przyjemnością zauważam licznie pojawiające się pytania, nie tylko o kolejną dokładkę, ale tez o kąpiel, ubezpieczenie, pracę. To ważne. Małe kroki. A jednak jakoś radości brak. W pamięci przelatuję usłyszane historie, wymienione uwagi, przywołuję wspomnienia spotkanych na dworcu ludzi, przeglądam zdjęcia i kolejny raz stwierdzam, że to nasze gotowanie, to najprzyjemniejsza cześć wolontaryjnego pomagania. Dworzec, to zupełnie inna rzeczywistość i tu już tak śmiesznie nie jest. Każda z osób na dworcu, to jest lub był, czyjś mąż, syn, przyjaciel, sąsiad. Coś poszło nie tak. Dbajcie zatem o siebie i swoich najbliższych najlepiej, jak tylko potraficie. I oby i Wam i nam, sił nie zabrakło.
Małgośka