Siłami 24 rąk zrobiliśmy 100 litrów krupniku i mnóstwo kanapek

216. Zupa za nami! Tej soboty, wspólnymi siłami dwudziestu czterech rąk, zrobiliśmy sto litrów krupniku i mnóstwo kanapek. Pracy sporo, ale i wsparcie dopisało. Daria ogarnia to, czego każdy się boi: miesza, doprawia i pilnuje, aby zupa wyszła pierwsza klasa. Pozostali robią wszystko, aby nie mieszać, doprawiać i nie pilnować, ale żeby było z czego zupę zrobić, a więc myją, obierają, kroją.  Nasz dzielny zespół, to gościnni Wolontariusze z Wavinu spisali się na medal: Paulina i Paulina, Ania, Matylda i dwóch Szymonów oraz nasze zupowe oseski: Darula, Magda, Ala, Filip, Krzysiu i Juan.

Wyszło bardzo dobrze i po domowemu. Punkt 17.20 ruszamy na Zachodni. Na dworcu zimno. Spędzamy tam około 1,5 godziny, w tym czasie kulę się z zimna i staram się skupić na czynnościach, które mam do wykonania. Na szczęście dużo tego nie ma, Wolontariusze doskonale dają radę (ogromne DZIĘKUJĘ), wiec mam też czas, aby trochę pokręcić się w tłumie i pogapić na ludzi.  Co rusz, ktoś mnie zagaduje. Staram się nie zadawać pytań w stylu „Jak samopoczucie”? Trochę boje się odpowiedzi. Jak ma się czuć człowiek, który trafia w tak kiepską pogodę na dworzec, aby zjeść zupę? Słucham, kiwam głową i podpowiadam, że można inaczej. Chyba słabo mi idzie, jestem lepszym słuchaczem niż rozmówcą. Staram się zatem chociaż dobrze słuchać, gdy czuję, że gadanie mi nie idzie.

To miłe, że takim drobiazgiem, jak chwila uwagi, można sprawić komuś przyjemność. Co jakiś czas, sprawdzam poszczególne stanowiska. Zupy ubywa systematycznie, tak samo, jak kanapek. Kawa i herbata, przy tej pogodzie niezbędne, też niedługo się skończą. Ciasta już nie ma, a dzięki Waszym staraniom, było go naprawdę sporo. U medycznej kolejka. Obserwuję chwilę i odchodzę, nie daję rady. Podziwiam pracę naszej medycznej, jednak takie widoki, to dla mnie zbyt wiele.

Powoli zbieramy już niepotrzebne klunkry,  kończymy. To był udany dzień. Spędziłam go wśród ludzi, których bardzo lubię, i których obecność, sprawiła mi dziś wielką radość. Świata nie uratowałam, ale zachowuję w pamięci każde miłe słowo. Pewnie puszczę je gdzieś dalej, przy najbliższej okazji. Niech się mnoży. Mam nadzieje, że trochę tego dobrego trafi i do Was.

Pozdrawiam!
Zupowy wolontariusz.

P.S. Wavinowi dziękujemy za tak niezbędne torby dla medycznych. Wielkie dziękuję. Ogromna to przyjemność być z Wami.