Przez posiłek okazujesz innym serce

Kiedy Małgosia, po debiucie z gotowaniem bez Wioli, poprosiła mnie o napisanie posta, zgodziłam się od razu. Przecież to…proste! Wystarczy skreślić kilka słów o tym, co ugotowaliśmy i ile osób było na zupie. Wtedy przypomniałam sobie, jak poruszające posty piszą Wiola i wolontariusze Zupy, i dopadła mnie trema. Taka, jaką odczuwałam, kiedy w ostatnią sobotę same decydowałyśmy z Elą ile jeszcze doprawić zupę, żeby była pyszna jak zawsze. Robiąc zasmażkę pomyślałam, że chciałabym, żeby ta zupa pozwoliła osobom w kryzysie bezdomności poczuć się jak na rodzinnym obiedzie. Żeby rozgrzała ich i pozwoliła zapomnieć przez chwilę o tym, jak bardzo była fatalna pogoda w tę sobotę i co to dla nich oznacza. Kiedy kroiłyśmy ciasta uśmiechałyśmy się, bo wszystkie wolontariuszki Aquanet SA oraz ci, którzy dostarczyli "ciasta z miasta", pytali czy wyszły.

Było zupełnie, jakbyśmy szykowali przyjęcie w domu dla wyjątkowych gości. I wiecie co? Wszystko było pyszne, ciasta piękne, wyrośnięte i smaczne. Ktoś mógłby zapytać - po co? Ano po to, bo kiedy gotujesz dla kogoś wyjątkowego, pragniesz zrobić to jak najlepiej. Bo przez gotowanie okazujesz innym serce! Zatem jaka zupa wjechała na dworzec w ostatnią sobotę? Pełna nieśmiałości - mojej i Eli, pełna uśmiechów dzieciaków i młodzieży które z nami gotowały. Wytrwałości i siły tych, którzy dołączyli pomimo zmęczenia. I w końcu potrzeby, żeby tę sobotę poświęcić na to, żeby przygotować posiłek dla potrzebujących. Wszystko to po to, żeby ponad 100 osób poczuło się w tych ciężkich warunkach w jakich żyją - widziani. Żeby poczuli, że zasługują na serce, które włożyliśmy i wkładamy zawsze w przygotowanie posiłku.

Agnieszka