Pogaduchy przy krupniku

149. Zupa na Głównym przeszła do historii. W temperaturze „saunowej” posiłek przygotowali z nami i dostarczyli ciasta wolontariusze z Aquanet SA. Jak zwykle wszystko poszło sprawnie i w miłej atmosferze. Przygotowaliśmy 150 paczek z kanapką, kawałkiem domowego ciasta, jabłkiem/sokiem pomidorowym. Do każdej paczki była też pół litrowa butelka wody zajmująca niewiele miejsca w plecaku. Założenie było takie, że  jak będzie butelka to i kran się znajdzie, żeby ją napełnić. Ugotowaliśmy 90 litrów pysznego krupniku na żeberkach. Oprócz kaszy i tradycyjnych warzyw był też seler naciowy i pieczarki. Nasze zupy zawsze są  treściwe i domowe  bo czasami jest to jedyny posiłek w ciągu dnia i bywa, że słyszymy „taką zupę gotowała moja mama” lub „jest lepsza niż u mojej mamy”. Domowa zupa, domowe ciasto i wyciągnięta dłoń to jest to czego można spodziewać się u nas co sobotę. Nie mamy wpływu na decyzję naszych Zupowych Przyjaciół. Na to jak teraz żyją, ale z całą pewnością pomożemy każdemu, który poprosi o pomoc ze świadomością, że porażki są wpisane w nasze działania i z nadzieją, że tym razem jej nie będzie.

Na dworcu czekało na nas mniej osób niż zwykle. Być może pogoda. Może powrót do tradycyjnego wydawania i karmienia tych, którzy przyszli zjeść bo są głodni. Było luźniej. Więcej czasu i możliwości rozmowy i po raz pierwszy od wielu miesięcy poczułam, że to jest to czego oczekuję od Zupy. Rozmowy, budowania relacji, uśmiechów, żartów, miłej atmosfery i pomagania tym, którzy realnie tej pomocy potrzebują. Nie zapominaliśmy jednak o obowiązujących przepisach. Tomek  dezynfekował przed podejściem do stolików wszystkim ręce. Renata rozdawała maseczki. Miła Pani ze Straży Miejskiej pilnowała odstępów w kolejce. Chyba po raz 3 w ciągu całej naszej działalności została nam zupa, ale to też nie jest dla nas problemem, bo Jadłodzielnia Wildecka jest tak blisko. Więc kilkanaście wiaderek zupy  i kilka chlebów z Czarny Chleb Piekarnia zostawiliśmy na stoisku. Przy nas 2 wiaderka już zostały zabrane więc mamy nadzieję, że jeszcze ciepły, pyszny krupnik i dobry, prawdziwy  chleb szybko znalazły chętnych.

Z ogromnym wzruszeniem patrzę na Wasze zaangażowanie związane ze zbiórką dla Pani Ani – naszej Zupowej Przyjaciółki. Uśmiecham się jak widzę jak przelicytowujecie ( nie wiem czy takie słowo jest) sami siebie, żeby wpłacić więcej. Serducho mi się raduje jak widzę osoby, które wystawiają, licytują, lajkują i  udostępniają a są z innych organizacji pomocowych dla tej samej grupy beneficjentów.  Dziękujemy za Wasze wsparcie!

Mamy prawie połowę potrzebnej kwoty. Wczoraj miła Pani z synem przywiozła nam ogromną walizkę książek do wystawienia na bazarku. Byliśmy tak zaskoczeni ilością i tym jak taki ciężar  dociągnęła do nas, że nikt nie pomyślał o tym, żeby zrobić zdjęcie lub chociaż dopytać o personalia. Jedyne co to Gosia zaproponowała szklankę wody. Takie z nas „nieogary” czasami, ale sympatyczne i empatyczne. Bardzo dziękujemy!

Wiola