Po raz ostatni w zupowym mieszkaniu

ZUPA, rozmowa, miejsce izolacji, terapia, mieszkanie wspomagane, praca zarobkowa, praca nad sobą - 8 miesięcy wsparcia i wczorajszy telefon: „Wiola chciałem ci powiedzieć, że dziś po raz ostatni jestem w zupowym mieszkaniu. Dostałem w pracy podwyżkę, mam umowę na stałe, wynająłem mieszkanie. Wyprowadzam się. Dziękuję za wszystko!”. Rozmowa przebiegała spokojnie. Powiedziałam, że super, że się cieszę, ale w głębi poczułam się tak, jak wtedy kiedy moje dzieci opuszczały dom - radość przeplatana ze zdziwieniem i troską. Dzisiaj w czasie naszej pracy socjalnej przyszedł oddać klucze, porozmawiać i podziękować.

Przystojny, inteligentny, niewiele ponad trzydziestoletni mężczyzna, który pogubił się w życiu, ale spotkał na drodze nas, a właściwie przyszedł zjeść ZUPĘ , bo „mieszkał” na dworcu. Pamiętam pierwsze wrażenie – wycofany, małomówny, w depresji i zwątpieniu. Zawiozłam go na izolację w oczekiwaniu na miejsce na terapii, Jacek zawiózł go na terapię, a potem z niej odebrał. Zamieszkał w zupowym mieszkaniu wspomaganym. Sam znalazł sobie pracę, korzystał w razie potrzeby z tego co mu powiedziałam „pamiętaj, że jeśli cokolwiek będzie się działo mów, bądź szczery, a pokonamy wszystko”. Wykonał ogromną pracę, skorzystał z naszego wsparcia. BYŁ osobą bezdomną.

Wiele słów mnie rani, szczególnie tych pisanych, bo jeszcze ani razu nikt w twarz mi nie powiedział, że „bezdomnemu nigdy nie pomoże, że niech się wezmą do roboty, niech przestaną pić, głupia jesteś…”. Dziś się cieszę z jego uśmiechniętej twarzy, z jego wiary we własne możliwości i sprawczość w swoim życiu, a nawet z tego, że się wyprowadził, bo przecież to wszystko właśnie tak ma działać. Dziękuję, że ciągle mogę doświadczać takich pozytywnych emocji dzięki misce ZUPY. Ośmielam się po raz kolejny prosić Was o pomoc, bo z Waszym wsparciem będziemy mogli ugotować jeszcze wiele porcji ZUPY i oczekiwać takich cudownych finałów.

Wiola