Po posiłek przyszlo znacznie więcej osób

231. Zupa na Głównym dawno za nami. Czwartek to już ten dzień, w którym myślimy o sobocie. Ostatnio nakarmiliśmy wszystkich. Była gęsta, sycąca fasolowa, kanapki, ciasto od Was, ciepłe napoje. Było po kilka dokładek, żadnych „wynosów” i kilka osób, które dostały tylko suchy prowiant. Na posiłku pojawiło się znacznie więcej osób niż ostatnio bywało. Bardzo wielu z nich to osoby, które widziałam pierwszy raz. Starałam się do każdej zagadać. Byli tacy, którzy nie odpowiadali na moje pytania. Może nie rozumieli co do nich mówię? Zupa karmi wszystkich, którzy przyjdą na posiłek. W XXI wieku nikt nie powinien być głodny. Czas mamy taki, że za chwilę będziemy mieć wielu takich, którzy będą cierpieć niedostatek. Przygotujemy teraz jeszcze więcej zupy, bo ostatnio mocno spóźniony Pan rozpłakał się Jackowi, że nie ma już dla niego zupy. Nie wiesz jak w takich sytuacjach reagować, możesz tłumaczyć, że przyszedł o godzinę za późno, ale on jest głodny i raczej ten argument do niego nie przemówi. Chcemy takich sytuacji jak najmniej w naszym działaniu.

Dziękujemy tym, którzy jeszcze o nas pamiętają. Męskie rzeczy zostawione w sobotę przed drzwiami, upieczone i dostarczone ciasto, rzeczy przywiezione w tygodniu i dobre słowa o naszym działaniu, pieniądze wpłacone na konto lub zbiórkę. Żebyśmy mogli przetrwać potrzebujemy znacznie więcej takich działań, finansowego i rzeczowego wsparcia. Nie będę więcej pisać, bo doskonale ujęła to Sylwia po ostatniej sobotniej Zupie.

"Dziś wróciliśmy na dworzec z Zupa na Głównym. Zimno i pełno ludzi. Zupy ledwo na miejscu wystarczyło, na wynos już nic nie zostało. 100 litrów gęstej fasolowej szybko zniknęło. "Była pyszna" - usłyszeliśmy to wiele razy. Sytuacja na Ukrainie zdominowała teraz całą pomoc charytatywną. Lokalnym organizacjom będzie bardzo trudno znaleźć finansowe wsparcie. Bez tego wkrótce nie będzie za co gotować zupę. A potrzebujących jest coraz więcej. Dziś po wydawaniu zupy podrzuciliśmy samochodem parę z Ukrainy na drugi koniec miasta. Ciężko było wyjaśnić, jak mają dojechać, łatwiej było mi ich zawieźć. Obawiam się, że gdy opadnie pierwsza fala pomocy, do zupowych potrzebujących dołączą także niektórzy przybysze z Ukrainy. Obym się myliła. Pamiętajcie o tych, którzy wciąż działają lokalnie. Bez Waszej pomocy to będzie niemożliwe."

Wiola