Jeszcze więcej osób w potrzebie

Za nami 268. Zupa. W sobotę podczas naszego gotowania zaczął padać śnieg. Według wskazań termometru nie powinno być aż tak przenikliwie zimno, a jednak… Ugotowaliśmy więcej zupy, zrobiliśmy więcej kanapek, bo ostatnio znacznie więcej osób przychodzi i jest obawa, że może nie dla każdego wystarczy. Jakieś 150 osób w kolejce. Sypie śniegiem, nawet pod dachem czujemy jak marzną nam dłonie. Chcemy szybko każdemu nalać miskę gorącej zupy, kubek ciepłej kawy i chociaż na chwilę spowodować, żeby zrobiło się ciepło w ciele i w sercu. Kolejka wydaje się, że nie ma końca. Tłoczymy się na peronie, ale jest spokojnie. Wszyscy cierpliwie czekają i idą w ustronne miejsce zjeść posiłek. Niektórzy przystają i rozmawiają. Nikt nie narzeka, cieszy się tą chwilą, która jest teraz. O troskach pomyślą później, gdy przystanek opustoszeje, a wolontariusze wrócą do swoich domów.
Po spotkaniu przechodzę przez cały przystanek, żeby sprawdzić czy jest czysto. Na ostatniej ławce siedzi człowiek. Zagaduję do niego, pytam się, gdzie będzie spał – odpowiada, że jeszcze nie wie. Dostaje wizytówkę, żeby do nas przyszedł na rozmowę, kawę i po trochę ciepła.
Chwilę wcześniej, kiedy jeszcze wydaje się, że kolejka nie ma końca, podchodzi do termosów z zupą Pan z litrowym wiaderkiem, który obrusza się, że teraz nie nalewamy do pojemników, że musi poczekać. Tłumaczymy, że w pierwszej kolejności karmimy głodnych, czyli tych, którzy jedzą na miejscu. Pan odchodzi z kolejki mamrocząc coś pod nosem. Zaczynam z nim rozmawiać. Mówi, że przyszedł pierwszy raz, że nie wiedział, że takie są zasady, że ten pojemnik z zupą to dla starszego wykształconego małżeństwa, którzy opiekują się dorosłym niepełnosprawnym synem, a on im w taki sposób pomaga. Sami mamy dorosłego syna z niepełnosprawnościami i wiem, jak może być (i zazwyczaj jest) ciężko. Szczególnie wtedy, kiedy opiekunowi brakuje siły fizycznej. Ugięłam się, wzięłam to wiaderko i poprosiłam wolontariuszy, aby nalali do niego zupy. Pan podziękował i odszedł. Potem na sam koniec przyszła jeszcze jedna osoba w potrzebie. Zupy, kanapek, ciasta, ciepłego napoju już nie było. Ucieszył się z bochenka chleba i kilku jabłek, bo tylko to nam zostało.
Wiola