Będą ziemniaki, marchew, pietruszka i kasza. Rosół!
Wczoraj była 315. Zupa. Było na niej jak w ulu, albo na długiej przerwie, która trwała ponad 2 godziny. Wszystko dzięki i za sprawą wolontariatu młodzieżowego, który będzie do nas przychodził zawsze w pierwszą sobotę miesiąca. Dopiero przy robieniu kanapek trochę się wyciszyło, bo była potrzeba skupienia się – składników sporo, więc ważne było, aby się nie pomylić.
Na pytanie „jaką zupę gotujemy?” powiedziałam, że będą ziemniaki, marchew, pietruszka i kasza. W odpowiedzi usłyszałam radosne „rosół!”. I takie to były klimaty. Radośnie i gwarno, tylko raz usłyszeli, że trzeba szybciej, bo nie zdążymy. I w taki oto cudowny sposób wszystko było chwilę przed czasem. Co prawda ze wsparciem kilku dorosłych wolontariuszy, ale jak na pierwszy raz to było naprawdę super i na medal!
Pogoda była deszczowa. Musieliśmy wszyscy schować się pod zadaszeniem na peronie. Ugotowaliśmy syty krupnik, 100 litrów na żeberkach, z pieczarkami i selerem naciowym. Usłyszeliśmy, że bardzo dobry i co najważniejsze gorący. W taką pogodę to naprawdę miało znaczenie. Była kawa, herbata, ciasta i ciasteczka przyniesione przez wielu, w tym naszą wolontaryjną młodzież. Kanapek zrobiliśmy 180. Mieliśmy też do rozdania jabłka.
Mimo że mieliśmy wrażenie, iż było troszkę mniej osób (pewnie ze względu na pogodę), to wróciliśmy do siedziby z pustymi termosami i skrzynkami. I gdyby nie to, że w drodze powrotnej nasz Zupowóz po raz kolejny się zepsuł i dalej pojechać nie chciał, dzień byłby zakończony z uśmiechem i radością w sercu. A tutaj tydzień przed „urodzinami” Zupy (14 października mamy 6 urodziny) zaczynamy zmartwieniem, jak dać sobie radę. Jeżeli chcielibyście nam sprawić prezent z okazji nieokrągłej rocznicy Zupy na Głównym, to wpłaty na zbiórkę mile widziane – liczymy na cud! Potrzebujemy inny, nowszy Zupowóz, bo nasz prawie pełnoletni służył nam dobrze 3 lata, ale teraz jest już skarbonką bez dna, a jeszcze nigdy nie wiemy, czy tym razem dojedziemy na miejsce.