Pół gara zupy więcej niż zwykle
301 zupa w Zupie. Tak się rozkręciliśmy z gotowaniem, że wyszło nam o pół gara zupy więcej niż zwykle i zamiast 100 mieliśmy około 125 litrów pysznego żuru. Zastanawialiśmy się chwilę, czy nie będzie to zbyt dużo, ale nie było innej możliwości, jak zabrać wszystko na dworzec. I całe szczęście, że tak wyszło. Te dodatkowe, nieplanowane 25 litrów, okazało się niezbędne. Na PST czekało sporo ludzi. Kanapki rozeszły się momentalnie, więc dodatkowa zupa ratowała sytuację i dzięki tej nadwyżce każda osoba dostała posiłek. Super!
W trakcie wydawki na dworcu, przechadzając się i życząc smacznego minęłam człowieka, który stał z boku sam, skupiony na jedzeniu. Kątem oka zauważyłam, jak szybkim ruchem miedzy łyżkami zupy wyciera nos w rękaw. Rzuciłam w duchu „kurde” i cofnęłam się do auta. Urwałam kilka papierowych ręczników i wróciłam podając mu je mówiąc „proszę”. Burknął: „co to?” nie podnosząc wzroku. Żeby nie trzeba było smarkać w rękaw - odpowiedziałam. Rysy twarzy złagodniały, uśmiechnął się, powoli podniósł głowę, a ja… w życiu nie widziałam takich ładnych oczu - głębokie, niebieskie, śliczne. „Dziękuję”, które usłyszałam było najpiękniejsze tego dnia. Taki moment, krótka chwila, która wraca i do której ja wracam.
Od czasu do czasu tak jest. Gotowanie, wydawka, sprzątanie, to w sumie około 8 godzin pracy, ale ja z tego dnia najbardziej zapamiętałam tę jedną chwilę, te oczy i to „dziękuję”. Warto było.
Przez cały dzień wiele się działo, ale tym jednym chciałam się z Wami podzielić. Krótka, dobra chwila. Łapcie takie każdego dnia, niech Was uśmiechają i grzeją serduszka. To takie przyjemne.
Trzymajcie się ciepło.
Pozdrawiam, Małgośka.