Siostrzeństwo

Kobieta jest postrzegana w naszej kulturze jako ostoja domowego ogniska. Matka Polka, której stawia się pomniki. Jako ta, która ma być silna, ze wszystkim sobie radzić. W niektórych domach jako ta, która czasami nadstawi policzek i obsłuży mężczyznę, który właśnie wrócił po zakrapianej imprezie z kolegami. Niektóre mają takie wzorce od pokoleń. Pamiętają babcię, mamę i ich relacje oraz miejsce w domu. Czasami bywa tak, że nawet nie wyobrażają sobie i nie myślą o tym, że można żyć inaczej. Zaradne, dobrze zarabiające są skarbonką dla pewnej grupy mężczyzn, którzy za miłe słówka potrafią osiągnąć swój cel i zbytnio nie przemęczać się w codzienności. Latami mają zaniżone poczucie własnej wartości. Są zbyt długo silne, próbują trwać w tych relacjach mówiąc, że „dla dzieci” (o ironio!). Wiele z nich radzi sobie przy tym w najszybszy znany sposób, popadając dzień po dniu w uzależnienie. W depresji, samotności, beznadziei i przeświadczeniu, że to one nie sprostały wymaganiom. Bywa, że po jakimś czasie i licznych perypetiach niektóre z nich powiększają grono osób w kryzysie bezdomności.

Niektóre kobiety mają szczęście, bo mogą liczyć na wsparcie rodziny i przyjaciół, i zanim podejmą decyzję o zerwaniu z dotychczasowym życiem i ucieczce w nałóg oraz w bezdomność, to w bezpiecznych warunkach mogą zadać sobie pytanie: co dalej? Czasami zostawiają dzieci w domu, co powoduje, że ich wartość we własnej ocenie spada jeszcze bardziej. Mają nadzieję, że robią to na chwilę i jak się poukłada, to przyjdą po nie. Niestety, często się nie układa i nie przychodzą. Często dzieci są „kartami przetargowymi” i kontakt z nimi jest utrudniony. Te, które idą w bezdomność bardzo szybko zdają sobie sprawę, że na ulicy nie da się być samej. Trzeba kogoś mieć, żeby być bezpieczną i często jest się w jeszcze gorszej sytuacji niż ta, z której próbuje się uciec.

Praca z kobietami w bezdomności jest trudna. Trzeba zrozumieć mechanizm, trochę „wejść w ich buty”, słuchać, nie oceniać, akceptować nawet nie do końca rozumiejąc, budować relacje i zaufanie. Dawać czas i przestrzeń na to, aby decyzje o zmianach nie były narzucone, ale przemyślane i z przeświadczeniem, że chce się zmian.

Wiemy, że bezdomność jest kryzysem, z którego można wyjść, ale też wiemy, że nie każdej Pani uda się nam pomóc. Nie zależy to tylko o nas i naszego zaangażowania. To one muszą mieć w sobie motywację, ufać nam i prosić o pomoc, gdy jest taka potrzeba. Nie jest to łatwe dla kobiety, która przez wiele lat – być może już od dzieciństwa – musiała sobie w życiu radzić sama. Sukcesem jest to, gdy mimo wszystko udaje się z niektórymi wspólnie wypracować plan działania, aby krok po kroku iść ku zmianie.

Świetlica dla Pań – bezpieczne miejsce, żeby mieć czas dla swojego ciała i umysłu. Mieszkanie wspierane (obecnie mamy więcej Pań niż Panów), z którego można pójść na terapię (przeczekać termin przyjęcia), rozpocząć wszystko od nowa po leczeniu i jednocześnie próbować naprawiać to wszystko, co się zadziało wcześniej (co nie jest ani łatwe, ani przyjemne) to są działania dedykowane kobietom w kryzysie bezdomności, które realizujemy tylko dzięki wsparciu społecznemu. Wierzymy, że ma to sens. Coraz więcej kobiet jest w bezdomności. Chcemy, żeby miały szansę na siostrzeństwo. Staramy się je coraz bardziej rozumieć. Nie myśleć w kategoriach: jak ona mogła, jako matka sobie tego nie wyobrażam, nie mogła wcześniej odejść, jak mogła tak postąpić… Chcemy rozumieć i wspierać, co nie znaczy, że czasami nie ma ostrej wymiany zdań, może nawet kłótni, stawiania granic oraz motywowania do tego, co musi być zrobione. Może to nie jest profesjonalne ale normalne, jak to w rodzinie.

Jesteśmy kobietami przez naturę skonstruowanymi tak, aby troszczyć się o relacje. Jeśli nawet wybuchamy, to później przytulamy się i staramy się wszystko naprawić. Po swojemu empatyczne, współczujące i mimo wszystko mające wiele cierpliwości. Tak do dzieci lub partnera w domu, jak i do tych Zupowych Przyjaciół potrzebujących opieki. Naszym Przyjaciołom mówimy tylko to, co powinni usłyszeć. Nawet ryzykując dopiero co zbudowaną relację, bo to jest dla nich dobre, a punkt widzenia odmienny od ich własnego, często stworzonego na podstawie jakiegoś błędnego obrazu samego siebie, może im pomóc. Trzeba patrzeć „ponad człowiekiem” i myśleć o tym, kim może się stać, a nie o tym, w jakiej sytuacji teraz się znajduje i jakie ma o sobie zdanie on czy otoczenie.