Pomagamy dotrzeć na SOR
Poniedziałkowe popołudnie. Deszczowo, nieprzyjemnie, zimno. Niezależnie od pogody w każdy poniedziałek wychodzimy w teren. Odwiedzamy osoby w kryzysie bezdomności mieszkające w różnych zakątkach naszego miasta, które z całą pewnością nie są mieszkaniami. Szukamy też nowych miejsc. Bardzo często otrzymujemy informacje od Was. Bardzo za nie dziękujemy! Wymieniamy się informacjami o nowych koczowiskach ze streetworkerami z innych organizacji. W to deszczowe popołudnie odwiedziliśmy kilka już znanych nam miejsc, ale, że w sobotę otrzymaliśmy informację o miejscu przebywania jednej osoby bezdomnej - pana w średnim wieku. Postanowiliśmy odwiedzić to miejsce i poznać osobę, która tam mieszka.
Wjeżdżając na teren osiedla i, szukając miejsca parkingowego zauważyłyśmy wspomnianego pana. Skąpo ubrany, bez żadnej kurtki, pchający dziecięcy wózek ze złomem. Szedł bardzo wolno, mocno przygarbiony. Zdawało się, że padający deszcz nie robił na nim żadnego wrażenia. Nie miałyśmy żadnej wątpliwości, że to jest osoba, którą przyjechałyśmy odwiedzić.
Jadąc autem z daleka zauważyłyśmy lewą rękę zaciśniętą na rączce od wózka, która była bardzo spuchnięta i wyróżniała się na tle jego drobnej sylwetki. Podeszłyśmy, zaczęłyśmy rozmawiać. Pan dygotał z zimna, starał się ukryć dłonie. Poprosiłyśmy, żeby nam je pokazał i padło pytanie - co się stało? Opowiedział nam, co wydarzyło się przed dwoma tygodniami. Nie miałyśmy żadnej wątpliwości, że pomoc medyczna jest pilnie potrzebna, że z całą pewnością jest to ostatni moment, żeby uratować mu zdrowie, a może i nawet życie. Bardzo cierpiał, ale nie miał tyle odwagi albo siły, aby poprosić o pomoc medyczną. Był trzeźwy (sprawdziłyśmy), ale bardzo zaniedbany higienicznie.
Nie zajęło nam dużo czasu, aby przekonać pana, że pilnie potrzebuje pomocy medycznej. Krok po kroku powiedziałyśmy jak to będzie wyglądać: pojedzie z nami, wykąpie się w naszej interwencyjnej łazience, przebierze w czyste ubrania, pojedziemy na SOR. Czystego, dobrze ubranego człowieka (chociaż musieliśmy przeciąć wzdłuż rękawy ponad mankiet w nowym polarze, ponieważ dłonie nie mogły przez nie przejść) zawiozłyśmy do szpitala. Poczekałyśmy chwilę, aż się zarejestruje i zostawiłyśmy w dobrych rękach medyków.
Czasami tak jest, że ważna jest jakość udzielonej pomocy, a nie liczba spotkanych osób.
Będziemy monitować sytuację z nadzieją na dobre zakończenie. Dopóki trwa życie zawsze jest nadzieja na zmiany