Niezwykła pomidorowa

Przez 122 tygodnie spotykaliśmy się z naszymi Zupowymi Przyjaciółmi. Pracując wolontaryjnie, odgarniając na bok nasze problemy, bo przecież życie każdego z nas składa się z sukcesów, trosk i porażek. Budowaliśmy relacje, uśmiechaliśmy się chociaż nie zawsze było nam do śmiechu. Rozwiązywaliśmy problemy egzystencjonalne, zastanawialiśmy się w które drzwi jeszcze zapukać, kogo poprosić o pomoc i jak sprawić, żeby dobrych i wrażliwych ludzi porwać do wspólnego działania. Z tygodnia na tydzień było coraz lepiej. Więcej ludzi chętnych do pomocy i więcej rąk naszych Zupowych Przyjaciół, które chciały się nas uchwycić.

Wczoraj na gotowaniu zwykłej - niezwykłej pomidorowe od środka, w jednej chwili, przez ułamek sekundy poczułam radość, strach, troskę, wdzięczność, obawę a potem pomyślałam „popatrz to działa! To była chyba taka przełomowa sobota kiedy po raz kolejny zastanawiasz się czy jeszcze masz siłę, żeby walczyć, a potem pojawia się na gotowaniu trzech gości, którzy z uśmiechem, trzeźwym spojrzeniem i z pomysłami na przyszłość wkraczają w ten twój apokaliptyczny świat i mówią „Hej, dziś dzięki Wam taki jestem ! ”. Wtedy jakby zapominasz, że jeszcze chwilę temu problemy cię przerastały.

Przypominasz sobie jak P.
- wyglądał wtedy kiedy przyszedł z prośbą o pomoc,
- jak po terapii nie wrócił na ulicę tylko do wspomaganego przez nas mieszkania,
- jak wyglądał jak milion dolarów kiedy wraz z Magdą wyszykowałyśmy go na imprezę rodzinną a na następny dzień wysłał smsa „ Jestem mega szczęśliwy. Kocham Was wszystkich”
- jak się cieszył, że dostał pracę,
- jak widzisz jaki jest szczęśliwy i powtarza „wracam do domu” i uśmiech nie schodzi mu z twarzy chociaż jakby ciągle niedowierzał. Dla niektórych słowo „dom” to nie tylko cztery ściany, ale przede wszystkim poczucie bezpieczeństwa.

Nasz S. długo się opierał przed terapią. Szczerze,chyba nas wszystkich trochę umęczył. Powoli przestawaliśmy wierzyć, że da sobie szansę. Dał! Miał pierwszą kilkugodzinną przepustkę na terapii i przyszedł na gotowanie. Cudownie było go uściskać! . S. wiem, że pewnie to przeczytasz. Jesteśmy z Ciebie dumni. Wierzymy, że to dobry początek!

Nasz D. to piękny, młody człowiek z ideałami i trudną historią. Doświadczenie mówi, że im człowiek krócej w kryzysie bezdomności tym szanse na powrót do normalności większe. Uwielbiam go osobiście za to, że jest wyjątkiem od reguły. Można mieć 25 lat. Być 10 lat na ulicy i zacząć normalne, trzeźwe życie pracując i dbając o siebie. Po terapii wsparliśmy go mieszkaniowo. O resztę zatroszczył się już sam.

W sobotę po ponad roku pojawił się na dworcu nasz dawny Zupowy Przyjaciel. Przyszedł z pytaniem „Pamięta mnie Pani?”. Szczerze, nie pamiętałam. Zaczęliśmy rozmawiać. Był trzeźwy, ale emocje były zbyt silne. Rozpłakał się. Nie był w stanie opowiedzieć co się wydarzyło, że znowu jego mieszkaniem jest piwnica. Dostał wizytówkę. Powiedziałam, że jak będzie gotowy na rozmowę ma zadzwonić. Umówimy się poza dworcem i na spokojnie porozmawiamy. Zadzwonił dziś. Jutro się spotkamy…
Mamy dwa mieszkania, które częściowo opłacamy z Waszych pieniędzy. Wkrótce napiszę jak to funkcjonuje. Cieszymy się, że możemy zmieniać życie ludzi, którzy na zmianę są gotowi i wiemy, że jak będzie potrzeba to z Waszej strony będzie wsparcie. Z resztą tak jest od ponad dwóch lat, niezmiennie.

Bez Was nie ma nas. Dziękujemy!
Wiola