Niezmiernie ważne jest też to, co dzieje się w tle

191. spotkanie zupowe wymagało wcześniejszego przygotowania. Zaplanowaliśmy fasolową, więc ziarnistą bohaterkę spotkania pływającą w zupie trzeba było wcześniej namoczyć i ugotować. Pozwala to skończyć przygotowanie samej fasolowej w rozsądnym czasie i zdążyć na czas. Jak się dowiedzieliśmy, ugotowaliśmy „męską” zupę – czy ktoś może mi wytłumaczyć na czym może polegać „męskość” zupy?

Na PST pojawiliśmy się jak zwykle – tuż przed 17:30. Powitała nas oczekująca, całkiem spora grupa naszych Zupowych Przyjaciół. Niektórzy są już stałymi bywalcami, ale było też sporo nowych twarzy. Pewne zamieszanie wprowadziła prognoza pogoda – zróżnicowana, zależnie od aplikacji zainstalowanej w smartfonie oraz osobistej opinii osoby, która z tejże prognozy korzystała. Gdzie te czasy, gdy prognoza była jedyna, słuszna i już? Ostatecznie, przenieśliśmy się pod zadaszenie, gdzie niegroźne nam były ewentualne opady.

Kapitalnym dodatkiem do kanapki oraz słodyczy były jabłka kupione i dostarczone przez Fundacja Orange (dziękujemy także za pozostałe dobra, które wykorzystamy przy kolejnych zupach). Zapewne po tej przydługiej już zimie i zimnej wiośnie wszyscy tęsknimy do owoców oraz nowalijek. Takie dodatki są szczególnie ważne dla tych osób, które żyjąc w biedzie, na ulicy są ich pozbawione. Gdyby ktoś miał na zbyciu skrzynkę jakichś owoców nadających się do zjedzenia, to bardzo, bardzo chętnie rozdamy je w czasie zupowego spotkania.

Latem na naszych spotkaniach jest nico mniej osób, niż zimą. Powodem jest przypuszczalnie to, że są oferowane prace sezonowe, czy to w rolnictwie, czy na budowach, których podejmują się nasi podopieczni. Sami, w ramach wtorkowych spotkań z pracownikiem socjalnym, też takie prace umawiamy, kupujemy bilety na dojazd i wysyłamy tam wiele osób. Mimo wszystko zwyczajowe 2 termosy zupy zawierające około 90 litrów tego magicznego wywaru z serc wielu osób, znikają w magiczny sposób, podobnie jak wszystkie inne przywożone przez nas dobra: cotygodniowe 150 kanapek, które nadal otrzymujemy dzięki All For Planet, ciasta czy słodycze przynoszone przez różne osoby, kilkadziesiąt litrów kawy i herbaty.

Mnóstwo pracy ma też punkt pomocy medycznej. Przez lata działalności zbudowaliśmy pewne relacje i osoby przychodzące na dworzec wiedzą, że można na nas polegać. Najczęstsze są skargi na bolące gardła, ropiejące rany na rękach czy nogach. Marzy nam się, abyśmy mieli możliwość udzielania tej pomocy w jakichś godziwych warunkach. O tych relacjach świadczy też fakt, że nasze spotkania nie rozpoczynają się do „wjazdu” na PST, ale do rozmów typu „Panie Mirku, co pan taki smutny? Nie smutny, tylko boli mnie noga. To moment, zaraz postaramy się pomóc”. Większość z tych, którzy na naszych spotkaniach pojawiają się regularnie znamy imienia i nazwiska, znamy ich historie, wiemy, gdzie można ich znaleźć, gdyby potrzebowali pomocy.

Mimo iż to nasze spotkanie na PST jest najbardziej widocznym działaniem, to jednak niezmiernie ważne jest też to, co dzieje się w tle. Owo „tło” tworzy podstawę i możliwość do tego, abyśmy w ogóle mogli wyjść z zupą na dworzec. Jak się domyślacie, są to różne sposoby zdobywania pieniędzy na naszą działalność. Ostatnio z zupowymi finansami jest krucho, ponieważ przez pandemię firmy obcięły wydatki. A jakich kosztów jest najłatwiej zrezygnować w trudnych czasach? Ano z wydatków na wsparcie wolontariatu czy organizacji pozarządowych oraz na marketing. Dlatego gorąco zachęcamy Was do wsparcia zbiórki charytatywnej współorganizowanej przez nas w ramach akcji „Żądamy Chleba”. Ma to podwójne znaczenie, zwłaszcza dla Poznaniaków, których rodzice czy dziadkowie uczestniczyli w wydarzeniach Czerwca 1956 r. Z jednej strony przypomina o jakże ważnych wydarzeniach, które miały miejsce w Poznaniu, a z drugiej pokazuje, że mimo upływu lat nadal jest wiele osób, które z różnych powodów są głodne i wymagają wsparcia.

Jacek