Jak wygląda nasza sobota

Zupa to nie tylko zupa. Każda sobota wygląda mniej więcej tak.

Sobota – dziewczyny od rana, jak mawia Filip, na „ulicznictwie”. Od paru tygodni chodzą pieszo, bo jak jedziesz autem, to nie zawsze możesz się w danym miejscu zatrzymać i porozmawiać. Jak idziesz pieszo to taką szansę masz niemal zawsze.

Od 13 zaczynamy przygotowywanie posiłku. Wcześniej trzeba jeszcze odebrać chleby od Pani Kariny i byMaca, mięso z ulubionego, małego mięsnego, który prowadzi Pan Andrzej. Powoli otwieramy się na nowych wolontariuszy, bo Zupa to ludzie. W pojedynkę niewiele można zrobić. Obieramy, kroimy, gotujemy, robimy kawę i herbatę. Przynosicie w tym czasie do nas męskie ubrania, kosmetyki, ciasta do kawy, napoje i różne inne rzeczy, które są nam potrzebne do funkcjonowania. Pan Tomek przywozi kanapki. Czasami przyjdzie sąsiad z bloku obok z pojemnikiem i prośbą o zupę. Nie zawsze mamy czas z Wami porozmawiać, bo dużo się dzieje, ale staramy się podziękować uśmiechem i słowem. Staramy się, bo nie zawsze mamy szansę. Czasami przed drzwiami, zanim przyjdziemy, pojawia się jakaś paczuszka. Taka miła niespodzianka od „niewidzialnej ręki”.

W międzyczasie, od godziny 12 w pomieszczeniu obok, przyjmuje nasz pracownik socjalny. Jest to czas przeznaczony w większości dla mieszkańców naszych mieszkań wspieranych. Później dołączają także do nich inne osoby i od godziny 15 uczestniczą przez 2 godziny, albo tyle ile potrzeba w grupie wsparcia. Pracują nad sobą, relacjami i emocjami.

Wolontariusze, którzy gotowali zupę siadają do wspólnego posiłku. Zostawiamy także naszą pyszną zupę dla osób biorących udział w grupie. Chwila odpoczynku. Przed 17 zaczynamy pakować. Termosy, kanapki, stoły, maseczki,środki dezynfekujące, rękawiczki, pojemniki na zupę, łyżki, kubki na napoje, Dziuniobag (bardzo duża apteczka), ręczniki papierowe, kosze na śmieci, worki. Siadamy i myślimy czy mamy wszystko, bo czasami standardowe wyposażenie to za mało. Mamy - no to jedziemy!

Na miejscu jesteśmy około 17.30. Pierwsze, na co zwracamy uwagę, to jak dużo potrzebujących na nas czeka. Zawsze jest obawa, że może nie wystarczyć jedzenia. Zdarza się to bardzo rzadko, ale zawsze jest to niewiadomą. Rozpakowujemy auta, rozstawiamy stoły, kosze. Zadania są przydzielone wcześniej, więc każdy wie co ma robić. Dezynfekcja rąk, nowe maseczki, kanapka i coś do niej (w zależności co mamy: sok, owoc, czekolada, baton) to przy stanowisku 1. Trochę dalej jest zupa i pieczywo, a na peronie tymczasowa kawiarenka z kawą, herbatą i czymś słodkim. W tym czasie intensywnie pracują także medycy. Szczerze powiedziawszy to oni jako ostatni kończą pracę. Na miejscu jest też nasz pracownik socjalny. Rozmawiamy i motywujemy do przyjścia do nas we wtorek, bo we wtorek jest nie mniej intensywnie, ale inaczej.

Wiola