Gdzie podziało się tamto życie?
Zawsze wychodząc w teren planujemy, gdzie pójdziemy i co sprawdzimy w miejscach niemieszkalnych, w których przebywają osoby w kryzysie bezdomności. W centrum naszego zainteresowania są wtedy: parki, ulice, dworce, pustostany, piwnice, bunkry, klatki schodowe. To są jednak plany, które często ulegają zmianie. Wczoraj pierwszym i ostatnim miejscem był dworzec PKP. W już znanym nam miejscu spotkaliśmy kilka osób. Wśród nich siedziała na murku kobieta. Była ubrana w zimową, zbyt szeroką kurtkę, zimową czapkę, za duże męskie buty i chyba jedynie sweter, który było widać zza niezapiętej kurtki sugerował, że jest kobietą.
Zawsze rozmawiając staramy się patrzeć w oczy. Jej oczy były smutne, z żółtymi białkami. Reszta też nie prezentowała się lepiej. Zażółcona skóra, obrzmiałe nogi i wzdęty brzuch wzbudziły nasze zaniepokojenie. Chwilę później usłyszeliśmy od towarzyszących jej osób "pomóżcie jej".
Po konsultacjach telefonicznych z naszą lekarką Martą i ratownikiem Krystianem wiedzieliśmy, że jej stan wymaga pomocy na oddziale szpitalnym. Teraz pozostało jedynie, zanim wezwiemy karetkę, uzyskać jej zgodę i mieć pewność, że nie odmówi pomocy. Do łatwych zadań to nie należy. Agnieszka i Maciej poradzili sobie doskonale. Zgodziła się, chociaż w czasie półtoragodzinnego oczekiwania na przyjazd zespołu bywało różnie. Dziś wiemy, że jest w szpitalu i z całą pewnością jest ciężko chora.
Młode 30-letnie życie. Nie wiemy dlaczego tak jest, ale wiemy, przez co. Zapamiętam ten błysk w oku i uśmiech, kiedy powiedziałam jej, że wszyscy tutaj mówią, że była z niej "fajna laska". Na FB pokazała mi swój profil, a na nim zdjęcia sprzed 4 lat. Uśmiechnięta, ładna młoda kobieta. Trudno było teraz w rysach twarzy rozpoznać tamtą dziewczynę sprzed kilku lat. Dziś zawieźliśmy jej potrzebne rzeczy do szpitala. W poniedziałek socjalna Mariola pójdzie z nią porozmawiać. Czy będzie chciała o siebie zawalczyć? Tego nie wiemy, ale zrobiliśmy wszystko co było możliwe w tym momencie.
Z tego samego miejsca jeszcze dwie osoby, które poprosiły o pomoc zawieźliśmy do miejsca schronienia do Pogotowia Społecznego potocznie nazywanego "Borówki". Dzięki ci Zbyszku za pomoc i odbieranie telefonu poza godzinami pracy. Wierzymy, że są w dobrym miejscu i uzyskają fachową pomoc i wsparcie jakiego oczekują.