Często zabijam śmiechem obawy

Często „zabijam” śmiechem obawy, które pojawiają się w różnych momentach, gdy kolejne pomysły rządzących na radzenie sobie z obecną sytuacją paraliżują pracę kolejnych przedsiębiorstw. A co będzie, gdy… ? Jak to co? Dopóki nie rozgonią nas armatkami wodnymi my wyjdziemy z zupą na PST! Zabrzmiało to troszkę jak deklaracja wojny, ale raczej taką nie jest. Po prostu, czujemy się odpowiedzialni za tych, którzy nam zaufali. A więc wtedy, kiedy pandemia, zawierucha, protesty, bankructwa, dopóki starczy sił wychodzimy z garem zupy do potrzebujących. Właśnie w takiej atmosferze odbyło się nasze 163. spotkanie na PST. Nadal działamy podzieleni na niewielkie zespoły, gdyby okazało się, że ktoś z jakiegoś powodu chciałby zamknąć jedną z grup na kwarantannie. „Zupa” nie może zaprzestać działalności, ponieważ wiele osób oczekuje naszej pomocy. Przygotowywanie paczek żywnościowych oraz napełnianie pojemników są bardzo czasochłonne, pracochłonne i wymaga poniesienia dodatkowych kosztów, ale przeżyjemy i to. Tym bardziej, że na Przemysłowej zawsze panuje fajna, wesoła atmosfera, a wiedzą dobrze o tym ci, którzy kiedykolwiek uczestniczyli w „spotkaniu nad gotującym się garem zupy”. W tym tygodniu, korzystając z dobrodziejstw zbiórki zorganizowanej kiedyś dla nas przez studentów z Erazmusa, przygotowaliśmy pyszną, pożywną zupę sojową. Jeśli śledzicie nasze wpisy, to wiecie, że już kiedyś gotowaliśmy tę zupę i że cieszyła się ogromnym wzięciem na PST. Tak samo było i tym razem, chociaż sojowa zapakowana w jednorazowe pojemniki nie pachniała aż tak bardzo i nie wyglądała aż tak pysznie, jak w otwartym termosie. Jak to zwykle bywa, zupie towarzyszyły kanapki i ciasto. Wiem, że ciasto drożdżowe z owocami przygotowała „nasza” Ania, rogaliki pani Jadwiga, ale z racji tego, że musiałem krążyć pomiędzy świetlicą a kuchnią nie zdołałem zauważyć wszystkich, którzy przynieśli nam pozostałe słodkości. Bardzo dziękujemy za wsparcie! Sami nie dalibyśmy rady.

Na PST pojawiliśmy się wcześniej niż zwykle i przez to w momencie przyjazdu nie było wielu oczekujących. Pojawili się troszkę później jak co tydzień docierając na spotkanie. W sumie wydaliśmy ponad 180 porcji, wliczając w to nie tylko pojemniki z zupą, ale również tak zwany suchy prowiant. Wśród potrzebujących zauważyłem wielu znajomych, takich stałych bywalców, ale były też osoby, które widziałem pierwszy raz. Dla mnie zastanawiające jest to, że w kryzysie bezdomności lub po prostu w potrzebie można znaleźć się w każdym wieku. Nieco mniej dziwią osoby starsze, bo… Jak dobrze wiemy, wysokie, obiecywane w latach dziewięćdziesiątych emerytury i renty, akcje prywatnych przedsiębiorstw, „filary” i inne źródła pieniędzy na starość, są udziałem jedynie nielicznych. Wiele z uczciwie pracujących wtedy osób dziś żyje na skraju ubóstwa. Ich składki emerytalne pożarła hiperinflacja oraz przemiany dziejowe. Nagle okazało się, że obietnica tego, iż zaopiekuje się nimi państwo była jedynie mrzonką. Dopóki, dopóty żyje się z dwóch emerytur czy rent, to można jakoś powiązać koniec z końcem, ale gdy jedna z osób umiera, gdy zdarza się jakiś wypadek (a mają one do siebie to, że przydarzają się nagle), to pojawia się problem. A już szczególnie martwi mnie obecność osób młodych, które mogłyby jeszcze coś zdziałać w życiu, a których życiowe ścieżki już są z jakichś powodów tak pokręcone, że i one błąkają się na ulicy pomieszkując w jakichś pustostanach. Ilu ludzi, tyle historii. I niestety – w tym tygodniu pojawiła się na zupowych spotkaniu również dwójka dzieci. Zwykle bardzo chętnie witamy je, ale jako pomocników, po drugiej stronie stołu. Po tej, po której ustawia się kolejka potrzebujących widujemy je bardzo niechętnie. Ta niechęć nie wynika bynajmniej ze skąpstwa, ale z tego, że dzieci nie powinno tam po prostu być.

„Zupa na Głównym” nie zaprzestaje działalności tym bardziej, że teraz potrzebujących może być jeszcze więcej. Niestety, nadal nie możemy organizować aż tak otwartych spotkań przy gotowaniu, jak to było jeszcze kilka miesięcy temu, ale nadal można nas wspierać na różne sposoby. Czy to dobrym słowem, czy to piekąc ciasto, organizując zbiórkę jakichś przydatnych przedmiotów czy żywności – sposobów jest naprawdę wiele. A w razie braku pomysłów wystarczy się z nami skontaktować lub po prostu śledzić nasz profil na FB. A przy tym wszystkim warto pamiętać, że tak czy inaczej wszystko na tym świecie kiedyś przemija i parafrazując słowa piosenki „jeszcze będzie przepięknie, jeszcze będzie normalnie!”

Jacek