Fasolowa na żeberkach
To nie takie łatwe przypomnieć sobie wczorajszy dzień i nasze zupowe (już sto dwudzieste pierwsze) spotkanie, ponieważ jego atmosfera jest za każdym razem inna, niepowtarzalna. Tak to jest, gdy siada się do spisywanie zupowych „wspomnień” o cały dzień później. W sumie to może nawet i dobrze, że było spokojnie, bez większych emocji. Wczoraj, pod wodzą Marty i Gosi gotowaliśmy pyszną fasolową. A że pyszna i jedyna w swoim rodzaju powiedzieli nam ci, którzy jej próbowali. Zupa była gęsta, ugotowana na żeberkach. Palce lizać! Oczywiście, nie dałoby się jej ugotować bez pracy wolontariuszy, a w tym tygodniu mieliśmy wyjątkowe, międzynarodowe towarzystwo, które pomimo różnic kulturowych i językowych wspaniale radziło sobie przy marchewce, pietruszce, selerze i kanapkach. Bo prawda o człowieku nie kryje się w jego miejscu urodzenia, ale w jego sercu. Zapewne nie byłoby tak bezproblemowo, gdyby nie Kamilla, która wykazuje się ogromnym talentem w zakresie organizowania ich pracy. Widać to coraz lepiej ze spotkania na spotkanie. Dzień zaczął się wcześnie – nasze spotkanie trzeba było przygotować. Musieliśmy odebrać zamówiony chleb, przygotować produkty na zupę i kanapki, a jeszcze dzień wcześniej – ugotować fasolę. Wystartowaliśmy jak zwykle z przytupem o 14, a wkrótce potem Przemysłowa zaczęła pękać w szwach. Nie tylko przez wolontariuszy, ale również przez osoby przynoszące pyszne wypieki. Bo jak pamiętacie, w każdą pierwszą sobotę miesiąca czekamy na „Ciasta od ludzi z miasta”! Dziękujemy za tak liczny udział w naszej akcji! Punktualnie o 18 rozpoczęliśmy wydawanie fasolowej, herbaty, kawy i ciastek na przystanku PST „Dworzec Zachodni”. Ot „zupa”, taka jak zwykle w każdą sobotę. Fasolowa rozeszła się w niespełna pół godziny, a po niej deser, który „nasi” nazywają słodkim, do tego kawa i herbata. W międzyczasie zaprzyjaźnieni z „Zupą” wolontariusze lekarze i ratownik medyczny pomagali potrzebującym. W tym tygodniu mieli ogromne wzięcie i to wcale nie przez niepokojące pogłoski o epidemii docierające do nas z Chin. Wśród „naszych” królują odparzenia, otarcia, odciski. Dlatego też zużywamy ogromne ilości maści, środków przeciwbólowych oraz opatrunków. W czasie posiłku rozmawialiśmy z naszymi Zupowymi Przyjaciółmi. Systematycznie udzielana przez nas pomoc odnosi taki skutek, że prosi o nią coraz więcej osób. Jak już wiele razy wspominaliśmy, nasz model działania jest inny, niż powszechnie dostępny. Staramy się docierać z indywidualną pomocą do tych, którzy naprawdę chcą zmienić coś w swoim życiu i odnosi to skutek. Podczas sobotniego spotkania niewielka Fiesta funkcjonowała nie tylko jako środek transportu, ale również pełniła rolę magazynu odzieży. Magda i Daria wydawały z niej paczki przygotowane imiennie dla osób potrzebujących, nieodebrane w ubiegłym tygodniu. A później, no cóż, sprzątanie pozupowego bałaganu, mycie naczyń i... tak minął kolejny dzień. Dziękujemy! Jacek