Powrót z pustymi termosami

255. spotkanie zupowe. Ależ było przyjemne! W takie dni, kiedy to ja koordynuję działania, zwykłam brać udział w przydzielanych zadaniach. Wiecie jak to jest, jak wie się lepiej i jak samemu zrobi się szybciej…no ja tak czasem mam. A raczej miałam. Tej soboty, jedyne co zrobiłam, to z podziwem patrzyłam, jak nasi Wolontariusze doskonale radzą sobie z przydzielonymi zadaniami. Justyna miesza w garach, dziewczyny robią koktail, Witek wprowadza nowy system kanapkowy a reszta pracuje, jak najpracowitsze mróweczki. Moje „wiem lepiej” schowałam głęboko i cieszyłam oczy widokiem, jak pięknie potrafią nasi ludzie działać w grupie, wspierać się nawzajem, udzielać rad lub o nie prosić.
Na dworcu, mimo zbliżającego się deszczu, czekał już na nas tłum ludzi. Gorąca pomidorowa, lemoniada, ciasto, kanapki, koktail, kawa, herbata - było tego sporo, nie zostało nic. Wróciłam na Przemysłową z pustymi termosami, bez okruszka suchego chleba, ale za to pełna satysfakcji. Na każdej niemal Zupie, jest coś, co mnie osobiście dotknie. Czasami jest to historia wysłuchana na dworcu, czasami widok czyichś ran opatrywanych przez medyków a czasami, tak jak dziś, nauka, że nie zawsze wiem najlepiej, że inaczej nie znaczy gorzej i że mogę czerpać radość z tego, że uda się komuś udowodnić, że się mylę.
No i tak to z tą Zupą jest - jesteśmy żeby uczyć pomagać i pomagać, ale i dla siebie można wiele z Zupy nauki wyciągnąć, wiele się w niej nauczyć. Bądźcie otwarci na nowe i na innych, bez oceniania i przypinania łatek, bo nigdy nie wiadomo, gdzie czai się wartość i dobro, którym możemy się najpierw ucieszyć a później podzielić.
Trzymajcie się ciepło!
Wasz zupowy wolontariusz