Pełnia improwizacji, ale i spokoju

Tym razem pieczę nad garami przejęły Ela i Justyna. Dziewczyny świetnie sobie poradziły, taki duet to skarb! Ela tak wspomina to nasze gotowanie: "282. Zupa była pełna improwizacji, ale i spokoju. Improwizacji - bo zaczynając ją robić nie do końca wiedzieliśmy, co nam wyjdzie. Krzysiek chyba z 10 razy pytał: co to za zupa? A ja powtarzałam, że jeszcze nie wiem, że jeszcze się nie przedstawiła, ale na pewno będzie pyszna. I taka tez była - sycąca, warzywna, trochę kapuśniak, ale jednak z nutą pomidorów. Justyna od dzieciaków (były tym razem aż dwie - jedna od gotowania, a druga od ogarniania naszej zacnej młodzieży) nadała tempo obierania i krojenia warzyw tak szybkie, że ani się nie spojrzeliśmy, a ekipa wolontariuszy zaczęła przygotowywać kanapki! Przygotowała ich dużo, bo 186 (Krzysiek policzył, ponieważ Gosia nie wierzyła), pokroiła ciasto i mogliśmy w spokoju czekać, aż zupa "dojdzie" do siebie. Dzięki temu mogliśmy usiąść, wypić w spokoju kawę i porozmawiać. Pojawiło się trochę nowych osób, więc opowiadaliśmy co robi Zupa poza karmieniem ludzi w sobotę. Dobrze, że mieliśmy czas na takie rozmowy ".

Tak to właśnie wyglądało. Świetnie, że udało się nam jeszcze przed spakowaniem Zupowozu porozmawiać, bo widziałam zaskoczenie na twarzach, że to aż tyle się dzieje gdzieś w tle poza sobotą. Bo to i mieszkania wspierane, i psycholog, psychiatra, pomoc prawnika, praca socjalna, streetworking, paczki z odzieżą, świetlica dla pań, bazarek z książkami i milion odebranych przez Wiolę telefonów z próbami o pomoc. Dzieje się sporo i fajnie, że mieliśmy czas o tym pogadać, bo samo gotowanie, to ledwie ułamek ułameczków z całej Zupy.

Efekty naszej sobotniej pracy rozeszły się ekspresowo na dworcu. Kilku spóźnialskim wydaliśmy te ekstra zrobione kanapki. Szczęściem było ich więcej.

Ogromne dzięki dla Krystiana, naszego Medyka. Już po spakowaniu auta, na samym finiszu, gdy niemal wsiadaliśmy do auta, ktoś nas zaalarmował, że na przystanku pewien starszy mężczyzna, przewrócił się i potrzebuje pomocy. Krystian się nie zawahał. Opatrzył, obejrzał, porozmawiał. Jedna z pasażerek zaoferowała pomoc w odprowadzeniu Pana do domu. Skończyło się dobrze, dzięki Krystian! Cieszy mnie ten brak wahania w udzieleniu pomocy. Tak to właśnie powinno wyglądać. Bez ważenia czy trzeba, czy należy, czy może lepiej nie widzieć. Bądźmy na siebie uważni. W koło dzieje się tyle złych rzeczy i chociaż tyle możemy zrobić dla siebie nawzajem - być, widzieć, a gdy trzeba - działać.

Trzymajcie się. Już niebawem zrobi się cieplej i każdemu z nas będzie odrobinę lepiej.

Pozdrawiam.
Wasz Zupowy Wolontariusz