Ostatni wyjazd Zupowozu

347. Zupa odbyła się dzięki wsparciu finansowemu Alior Bank SA. Zaplanowaliśmy, że tego dnia ugotujemy żurek, zrobimy kanapki, będzie porcja drożdżowego ciacha z rabarbarem, banany, kawa i herbata. Była to jedna z nielicznych sobót, w którą rąk do pracy było tyle, że zaczynaliśmy pracę z nadzieją, ale też z dozą niepewności, czy zdążymy. Bo czy 8 osób może w 3 godziny przygotować produkty na 100 litrów wymagającej zupy i 160 kanapek? Okazało się, że jest to możliwe, a pakowanie ciasta może odbywać się na 5 minut przed wyjściem.
Każdy z wolontariuszy tego dnia ugościł 20 osób. Takie małe przyjęcie razy 8. Zmęczeni, ale i zadowoleni pojechaliśmy na dworzec. Wydaliśmy całe jedzenie. Kilka osób sporo spóźnionych mogło liczyć już tylko na czekoladę, którą ukryliśmy w czeluściach Zupowozu. Spakowaliśmy puste termosy i skrzynki i pomyślałam, że po raz kolejny nie zawiedliśmy, że byliśmy na czas, a teraz czas to wszystko pomyć i do domu, żeby złapać oddech…
Przekręciłam kluczyk w aucie, raz, drugi, trzeci. Wiedzieliśmy, że nasz Zupowóz już po kolejnych reanimacjach nie jest w najlepszym stanie, że ciągle coś mu dolega, że niedawno zbuntował się i na dworzec nie wyjechał. Teraz zawiózł posiłek do osób potrzebie, ale... już ostatni raz. Ponad 4 lata dobrej współpracy, ale ostatnie pół roku to świadomość zbliżającego się końca.
Już nie wyjedzie zza zakrętu w sobotę, żeby dać sygnał do ustawienia się kolejki. Szczerze, czuję brak…
Wiola