Nie zabrakło nawet słodkości

257. Zupa na Głównym za nami! Była to wyjątkowa Zupa, ponieważ pierwszy raz męski pierwiastek królował na gotowaniu. Królował i to jak! Panowie z niewielką pomocą Pań pobili rekord w szybkości. Przed piętnastą wszystko było gotowe, toteż czas wyjścia na dworzec niektórzy wykorzystali na „nicnierobienie”, a niektórych nosiło tak, że o mały włos ekipa, która zgłosiła się do posprzątania kuchni nie miałaby co robić. Trzeba było ich powstrzymywać perswazją słowną. Taka sprawna ekipa to skarb! Jestem pełna wdzięczności i podziwu dla tych, którzy sobotę chcą spędzić właśnie z nami przygotowując posiłek dla nie znanych sobie osób. Cudownie, że od prawie 5 lat ( trochę więcej niż za miesiąc kolejna rocznica) nasza inicjatywa skupia dobrych ludzi, którzy mimo różnic ( przeróżnych) potrafią usiąść przy wspólnym stole i pracując dążyć do wspólnego celu. Nakarmić tych, co w potrzebie.
Ciasta były dwa. Jabłecznik od Pani Basi oraz marchewkowe od Asi. Nikomu słodkości nie zabrakło, ponieważ Pani Beata kupiła dla nas kilka dużych opakowań ciasteczek, więc nimi uzupełniliśmy brakujące porcje.
Zuza doskonale poradziła sobie z przygotowaniem grochówki, która zbierała ochy i achy. Kolejny raz okazało się, że wydanie 100 litrów zupy to prawie wystarczająca ilość, żeby nakarmić głodnych. Do siedziby oprócz pustych termosów po zupie wróciły puste termosy po kawie i herbacie oraz puste skrzynki po kanapkach i słodkim. Magda robiła zapisy na rzeczy. Krystian robił opatrunki. Sobota jak każda inna. Wdzięczność, radość i podziękowania dla tych, dzięki którym przygotowanie tego posiłku było możliwe. Jesteście wielcy!
Wiola