Musieliśmy podzielić siły

W tę sobotę musieliśmy podzielić siły. Gosia z „Dziunią” i Magdą pojechały na kiermasz, aby zbierać pieniądze na naszą działalność, natomiast ja dowodziłem w kuchni. Dziewczyny pojechały na kiermasz „Zupowozem” i planowo miały wrócić po siedemnastej, więc musieliśmy zapakować się do mojego auta. Nie jest ono tak pakowne, jak „Zupowóz” i obawiałem się, że nie uda nam się zmieścić wszystkiego. Oprócz termosów osobnym samochodem wozimy też wyposażenie dla medyków. Dobrze, jeśli też jesteśmy w stanie zabrać choćby niektórych wolontariuszy. Dziękuję Magda, że przyjechałaś do nas własnym autem i pomogłaś przetransportować na PST wszystkie potrzebne tam przedmioty oraz wolontariuszy!

Postanowiłem ugotować zupę, na którą właśnie teraz jest czas, ponieważ są dostępne sezonowe produkty, a której jeszcze nikt nie gotował. Bohaterką 309. spotkania była koperkowa! Nie jest ona trudna do ugotowania, ale za to pyszna. Niepowtarzalnego smaku nadają jej duża ilość koperku i słodka śmietana, a koloru niewielki dodatek tajemniczego składnika „X” tj. kurkumy. Troszkę obawiałem się, że jeśli zupa nie wyjdzie (bo jeszcze nikt nie dobrał do niej proporcji, a ja sam też nigdy jej nie gotowałem), to na początek doprowadzę do incydentu międzynarodowego, a później do rozruchów na PST, ponieważ pozostali dowodzący kuchnią wysoko ustawili poprzeczkę smakową.

Jeśli z nami kiedykolwiek pracowaliście to wiecie, że przed wyjściem na PST siadamy do wspólnego posiłku, a tym razem wśród wolontariuszy byli obcokrajowcy przebywający w naszym kraju na zaproszenie CIM Horyzonty. Robiłem co mogłem, starałem się, ale... Mimo iż sam uważałem, że zupa się udała, to podawałem ją na stół z pewną obawą. Wiecie jak to jest. Gdy przygotowuje się coś w domu, to domownicy najwyżej skrzywią się i zjedzą coś innego, ale nie tutaj! Tu trzeba wziąć na siebie odpowiedzialność za nakarmienie dobrze ponad 100 osób i to może być trudne. Obawy okazały się niesłuszne, bo debiut był udany. Koperkowa smakowała tak wolontariuszom, jak i potrzebującym, z którymi spotkaliśmy się na PST. Ugotowaliśmy 100 litrów zupy, przygotowaliśmy 200 kanapek, 30 litrów kawy, 5 herbaty i 20 lemoniady, po których po pół godziny (!) nie było śladu. Zwłaszcza zupa cieszyła się ogromnym „wzięciem”, co niezmiernie cieszyło kucharza.

Korzystając z tego, że było dużo osób do pracy chodziłem pomiędzy ludźmi podpytując o codzienne sprawy. Każdy człowiek ma jakąś swoją historię. Nie wszyscy na początku naszej znajomości mówią prawdę, ale po pewnym czasie zaczynają nam ufać, otwierają się i przestają bajać. Zaczynają rozumieć, że nie jesteśmy kolejną instytucją, w której trzeba przedstawić siebie w jak najlepszym świetle, aby otrzymać pomoc. „Zupa” wyciąga rękę do każdego. Jak małe dziecko, któremu jest wszystko jedno, jaki masz kolor skóry, jakim językiem mówisz i czy w ogóle mówisz, a także jakiej jesteś narodowości. Nie jest ważne nawet to, czy się myjesz dopóty, dopóki dorośli nie nauczą go inaczej. My w „Zupie” staramy się nie słuchać niedobrych rad dorosłych. Każdy otrzyma posiłek, każdemu pomożemy na miarę naszych możliwości. Nie oceniamy, nie wartościujemy, nie zarabiamy na tych, do których wyciągamy rękę. Zwykła ludzka pomoc. Jak sąsiad sąsiadowi.

 

Niekiedy słyszę, że jesteśmy „dobrymi ludźmi”. Nie mnie to oceniać. Moim zdaniem ten świat zwariował, skoro idąc kogoś nakarmić stajesz się „dobrym człowiekiem”. Większość z nas ma więcej, niż potrzebuje – czy naprawdę aż tak trudno jest się podzielić z kimś, kto akurat jest w potrzebie? Jeśli czujesz tak jak my, że ludzkie życie jest wiele warte i że należy pomagać, to zapraszamy na nasze zupowe spotkania. Będziesz miał okazję pobyć wśród ludzi o podobnym systemie wartości. Tu można na chwilę zrobić coś dla innych, bez słuchania o wojnie, polityce, wszystkich „plus” i zbliżających się wyborach. Po prostu pomagamy. A jeśli będziesz miał ochotę wejść w tę pomoc głębiej i porozmawiać z ludźmi o ich rzeczywistych problemach, to za jakiś czas może będziesz miał tę okazję.

Jacek