Mimo obaw 237. zupa udała się całkiem dobrze

Przyznam się, że w te święta uciekłem ze zgiełku miasta na wieś, ale na tyle blisko, aby móc wrócić na „zupę”. Nieprzerwanie, tydzień w tydzień od ponad 4 lat „Zupa na Głównym” w każdą sobotę karmi potrzebujących i wyciąga rękę do tych, którzy chcieliby zmienić coś w swoim życiu, więc i tym razem nie mogło być inaczej. Zgodnie z ustalonym wcześniej planem miałem pełnić dyżur w kuchni i funkcję zupowego głównodowodzącego. Wiąże się to nie tyle z przywilejami, ile z szeregiem obowiązków.

W piątkową noc, tę poprzedzającą nasze gotowanie, miałem zły sen. Przyśniło mi się, że zamiast zupy ugotowałem jakąś breję, którą wstydziłem się podać ludziom. Owa „breja” wyglądała trochę jak zważone mleko i kompletnie nie nadawała się do jedzenia. W moim śnie zachodziłem w głowę jak to się mogło stać, bo przecież zrobiłem wszystko zgodnie z przepisem. Ale mimo tego wyszło, co wyszło. Aż do samego rana, aż do pobudki kombinowałem, jak przygotować coś „na szybko”, aby nakarmić potrzebujących na PST. Pocieszałem się przy tym, że przecież oprócz zupy wydajemy kanapki i jakoś to będzie, ale... I pod okropnym wrażeniem takiego właśnie snu, pełen złych przeczuć pojechałem do Poznania, aby otworzyć kuchnię, przyjąć wolontariuszy i przygotować posiłek.

Lubię sny, ponieważ dzięki nim jakby przeżywa się dodatkowe, inne życie, niekiedy przeczące zasadom logiki i fizyki, ale muszę wyznać, że ten nie bardzo mi się podobał. Obawiałem się, że może być proroczy...

Mimo moich obaw 237. zupa udała się całkiem dobrze. No może moja kuchnia nie jest tak doskonała, jak Wioli, ale żurek - przynajmniej moim zdaniem - udał się całkiem nieźle. A najlepszym dowodem było to, że został zjedzony ze smakiem, a na dnie dwóch zawiezionych przez nas termosów nie zostało zupełnie nic.

Dzięki Wam i otrzymanym od Was produktom, mogliśmy podać kanapki z szynką, żurek zawierał białą kiełbasę, nie zabrakło też ciasta do kawy i herbaty. Jak co roku pamiętała też o nas pani Basia z fundacji Amicis dostarczając nam całą górę świątecznych wędlin. Za całe wsparcie udzielone nam pomimo świątecznej krzątaniny i wielu innych obowiązków bardzo, bardzo dziękujemy! Dziękuję również wolontariuszom, którzy odłożyli na chwilę swoje zajęcia, aby pomagać innym. Bez Was byłoby bardzo, bardzo trudno i na pewno wyszłaby ta „breja” z mojego snu.

Po spotkaniu na PST, rozładowaniu zupowozu i umyciu naczyń wróciłem na „swoją” przez kilka dni wieś, aby kontynuować słodkie lenistwo. Cieszyłem się, że pomimo okropnego snu nikt nie wyszedł ze spotkania z „Zupą” głodny. Bo niby człowiek nie wierzy w sny, ale gdy już taki się przydarzy, to jakoś trudno to pokazać.

Jacek