Dziś pracowaliśmy w niewielkim gronie

Gdy około 17:30 wjechaliśmy na „nasz” PST Dworzec Zachodni, to aż prawie krzyknąłem do siedzącej obok mnie Magdy: „Jeny! Zobacz ilu dzisiaj jest ludzi!”. Raczej spodziewaliśmy, że upalny wieczór nie będzie zachęcał do wyjścia, ale w rzeczywistości okazało się inaczej. Dziś pracowaliśmy w niewielkim gronie. Od czasu, gdy zaczęły się te wszystkie obostrzenia związane z pandemią do naszej siedziby na Przemysłowej nie dociera zbyt wiele osób. Dlatego szczególnie dziękuję w imieniu naszych Zupowych Przyjaciół tym, którzy nadal mimo wszystko obierają, kroją, składają, pakują i robią wszystko to, co niezbędne, aby na PST w każdą sobotę potrzebujący otrzymali to, co jest im niezbędne do życia. A najbardziej cieszy mnie obecność młodych osób, takich jak obecna dzisiaj Zuzia, która mogłaby wspólnie z przyjaciółmi robić wiele różnych rzeczy, ale mimo wszystko postanawia przyjść do nas wspólnie z mamą, aby dawać coś z siebie innym. Na pewno w ten sposób zasiane ziarenko zakiełkuje w przyszłości pięknym owocem.

Przypomniała mi się pewna anegdota, którą widziałem w formie komiksu. Otóż pewnego razu na Ziemi wylądowali kosmici. Pierwszy z nich, który ukazał się we włazie statku kosmicznego miał w ręku jakąś kartkę i krzyczał do zgromadzonego tłumu: „Znam wielki sekret! Wiem, co trzeba zrobić, aby ocalić ludzkość!”. Następnie podał kartkę ludziom, którzy zaczęli się jej przyglądać z wielką ciekawością. Nad ich głowami autor komiksu narysował dymki, które zwykle oznaczają myśli krążące po głowie. W tych dymkach pojawiły się napisy w stylu: „Hm… To może być prawda”, „Hm… To może zadziałać!”, „To może być to!”. Następnie w tym komiksie zaglądamy przez ramię jednej z osób na kartkę z tą wielką tajemnicą, a tym napis: „Przestańcie być dla siebie takimi dupkami!”. Faktycznie! Jeśli rozszerzyć znaczenie określenia „dupek”, to moim zdaniem może zadziałać i może być kluczem do ocalenia rodzaju ludzkiego! To taki inny sposób powiedzenia jednego z najważniejszych przykazań – będziesz miłował bliźniego swego jak siebie samego. A niekiedy wystarczy jedynie odrobina dobrej woli.

Już nie możemy doczekać się, kiedy nasze spotkania wrócą do zwykłej formy, takiej sprzed pandemii. Teraz widzimy, jak bardzo komfortowe jest dla nas i (jak myślimy) nie tylko dla nas wydawanie zupy z termosu. Paczki, które robimy to nie tylko dodatkowe pieniądze wydane na opakowania i jednorazowe, zamykane pojemniki na zupę, ale również mnóstwo dodatkowej pracy i problem logistyczny, jak dowieźć paczki na PST, ponieważ nasz niewielki „zupowóz” jest zapakowany pod dach i dosłownie pęka w szwach. Bez trudu mieszczą się w nim nasze zupowe „przydasię”, jednak w obecnej sytuacji jest on niewystarczające. Brak nam miejsca na to, aby oprócz paczek z żywnością przewieźć jeszcze coś i dlatego nadal w razie potrzeby korzystamy z prywatnych aut dowożąc termosy z kawą i herbatą, lekarstwa, jakieś ubrania, kołdry, poduszki itp. Zwykle też wolontariusze muszą jakoś na własną rękę dotrzeć z Przemysłowej na PST. Czy to na nogach, czy rowerem, czy komunikacją miejską. Nikt nie mówi, że mu się nie chce. Zapał iście godny naśladowania!

Jak już wspomniałem na samym początku, kolejka oczekujących była baaardzo długa. W pół godziny rozdaliśmy wszystkie paczki. Ci, którzy czekali na drugą paczkę „dla kolegi”, „dla starszej pani”, dla… odeszli z kwitkiem. Spóźnialscy otrzymali suchy prowiant – bochenek chleba, pasztet, czekoladę. Wszystko, jak to już ostatnio jest w zwyczaju, pod czujnym okiem Straży Miejskiej.

Dziś niektóre osoby na ulicy czuły silną potrzebę porozmawiania. A wiecie na jaki temat? Oczywiście jutrzejszych wyborów. Dawno temu któryś z polityków powiedział, że „wyborów nie wygrywa się dlatego, że wyborcy kogoś lubią, ale dlatego, że nienawidzą twojego oponenta”. I niestety, za każdym razem, gdy wybory czy to parlamentarne, czy też inne tuż tuż, zaczynają się „igrzyska”. Zazwyczaj polegają one na wzajemnym wyciąganiu przez polityków i ich stronników różnych nieczystych sprawek, pokazywaniu jaki jestem kryształowy na tle mojego przeciwnika i jego środowiska… Och, każdy z nas dobrze wie jak to wygląda. Prowadzi to do sytuacji, w której naprawdę bardzo trudno dokonać zdecydować, ponieważ wstrętna, negatywna kampania to głównie nie pokazanie siebie oraz swoich zamiarów, ale obnażenie wad mojego przeciwnika. Człowiek ma ochotę iść i oddać nieważny głos, aby zaprotestować przeciwko temu, jak przebiega głownie negatywna kampania wyborcza. Stara rzymska zasada brzmi „divide at impera” (dziel i rządź). W naszych czasach części „divide” nie trzeba nikomu tłumaczyć. Każdy widzi, jak polityka przenika nawet do grona najbliższych, jak na bzdurne tematy kłócą się nawet najbliżsi. A wszystko po to, aby ktoś lub coś dorwało się do lukratywnego „impera”. Refleksje naszych dzisiejszych rozmówców były bardzo głębokie i niepasujące do przypinanych tym osobom łatek. Bo to, że ktoś żyje na ulicy nie oznacza, że nie ma poglądów i nie obchodzi go rzeczywistość, w której zawiera się jego los, los jego bliskich i znajomych, los osób niosących mu pomoc i kształt całego świata, w którym przychodzi mu egzystować. Pewnie nie tylko mi marzą się takie wybory, w trakcie których będzie można zdecydować o czymś dobrym lub dobrym, a nie wybierać „mniejsze zło”, bo czy w ogóle takie istnieje?

Dziękuję wszystkim tym, którzy wspierają nasze działania i w jakikolwiek sposób. Czy to dobrym słowem, czy wpłatami na rachunek, na organizowane przez nas zbiórki. „Zupa na Głównym” będzie istniała dopóty, dopóki znajdzie się wystarczająco wiele osób obdarzonych empatią, którym nieobojętny jest los drugiego człowieka. Dziękujemy za to, że z nami jesteście!

Jacek