100 litrów fasolowej, a kanapek więcej niż zwykle!

171. Zupa na Głównym za nami! Grupą wolontariuszy ugotowaliśmy 100 litrów fasolowej. Kanapek było więcej niż zazwyczaj. Wydawało nam się, że mamy wszystkiego za dużo, ale zabraliśmy mimo wszystko jeszcze trochę więcej i soków i suchego prowiantu. Trudno jest przewidzieć ile osób do nas przyjdzie. Zazwyczaj pakujemy tak "na wszelki" tyle ile nasze auta mogą pomieścić. Gdy tylko wyjechaliśmy z zakrętu i zobaczyliśmy ile ludzi na nas czeka pomyślałam, że tym razem intuicja i odpowiedź Gosi "tak" na to czy zabieramy jeszcze dodatkowo paczki z suchym prowiantem i chleb była dobrą decyzją. Potem przemknęła kolejna myśl "żeby nikt nie odszedł głodny, żeby starczyło". Dla wszystkich tych co stali w kolejce i przyszli na czas wystarczyło ciepłej pożywnej zupy, kanapek, soków, słodkości, gorącej kawy czy herbaty. Dla spóźnionych wydaliśmy suchy prowiant, żeby mogli zrobić sobie kanapki. Wydaliśmy wszystko co mieliśmy. Nikt nie odszedł głodny.

Jak już opustoszał peron i zostali tylko wolo zaczęłam się zastanawiać, co nas czeka i kiedy mój mąż Jacek przebąkuje, że dla Zupy potrzebny jest jakiś bus, bo się nie mieścimy to zawsze myślałam, że to takie na wyrost. Gdyby chociaż można było wydawać zupę prosto z termosów to i kasy na opakowania szło by mniej i może bus nie byłby potrzebny. Niestety póki co końca tego szaleństwa nie widać. 

Jak co sobotę na Zupie działali medycy, pracownik socjalny i psycholog. We wtorki spotykamy się z osobami, które poproszą o wsparcie w naszej siedzibie. Spotkania mają charakter indywidualny, bo też każdy ma inną potrzebę. Czasami jest to pomoc w znalezieniu pracy, czasami trzeba pomóc w załatwieniu spraw urzędowych, znaleźć miejsce schronienia, miejsce na terapii, skorzystać z interwencyjnej łazienki, wysłuchać i wspólnie zastanowić się jak działać. Ilu ludzi tyle historii. Przy kawie, herbacie w bezpiecznym i ciepłym miejscu rozmawia się znacznie lepiej niż na ulicy. Po Zupie usłyszałam od Marioli, że jak przyjdą wszyscy, którzy się zapowiedzieli to nie wyjdziemy do późnej nocy. Trochę mnie to przeraziło, ale za chwilę pomyślałam, że to super wiadomość, bo Zupa to tylko pretekst... do rozmowy i wyciągniętej dłoni.

Trzymajcie kciuki za nich i za nas, a może nawet bardziej za nas, bo oni czasami nieźle dają nam popalić i chwilę trwa zanim pozbieramy się na nowo.

Wiola