Jak w każdą sobotę wyszliśmy wieczorem z posiłkiem do osób potrzebujących
182. Zupa za nami! Jak w każdą sobotę wyszliśmy wieczorem z posiłkiem do osób potrzebujących. Zawsze zanim to nastąpi, trzeba zamówić produkty, przywieźć je do naszej siedziby i porwać paru fajnych ludzi, którzy zechcą poświęcić całą sobotę na to, aby wielu innych mogło zjeść tego dnia być może pierwszy ciepły posiłek.
Od ponad roku gotujemy w prawie niezmienionym składzie. Tylko od czasu do czasu dołączają do nas nowi wolontariusze. W tę sobotę ostatni raz był z nami Bartek. Pracował z nami przez 2 miesiące, a czuliśmy jakby był z nami od zawsze. Obiecał, że odwiedzi nas po powrocie za jakieś trzy lata. Gosia powiedziała, że wtedy będziemy już zajmować się pszczołami. Może to żart, a może nie. Nie wiemy co przyniesie przyszłość. Pomaganie „naszym” nie jest łatwym zadaniem, ale pszczoły to zdecydowanie zajęcie nie dla mnie. Bartku, życzymy Ci wielu dobrych chwil w tym niełatwym zadaniu, które przed Tobą.
W tą sobotę ugotowaliśmy aromatyczną i sycącą zupę meksykańską. Jak zwykle czekało na nas wielu głodnych ludzi. Pod koniec naszego spotkania zaczął padać deszcz, a potem na niebie pojawiła się kolorowa tęcza. Chyba każdy z nas ją zauważył, a wielu patrzyło na nią nie jak na zjawisko, ale na znak, z nadzieją, że już wkrótce wszystko wróci do normalności. Pewnie już nigdy nie będzie tak jak kiedyś, ale niech już wreszcie będzie lepiej.
W czasie kiedy przygotowywaliśmy posiłek nasze streetworkerki wyszły w teren. Od kilku miesięcy tak dzielimy się sobotnimi obowiązkami. W pozostałe dni też odwiedzamy i szukamy nowych miejsc przebywania osób w kryzysie bezdomności. Tutaj rozmowa, wzbudzenie zaufania i zbudowanie relacji są znaczące. Otrzymana od nas wizytówka z informacją kiedy i gdzie można się z nami spotkać i ustalić plan działania, być może nie zadziała od razu, ale jest szansa, że kiedyś.
Z ogromną pokorą i wiarą wchodzimy w nowy tydzień. Nie obejdzie się bez walki o kolejnych ludzi gotowych do zmian i prośby wielu o wsparcie finansowe. Życie... No tak, nikt nie mówił, że będzie łatwo.
Wiola