Tyle ciast nasza siedziba dawno nie widziała

Można powiedzieć, że 304. Zupa na Głównym była słodka. Tyle ciast nasza siedziba dawno nie widziała, a to za sprawą fajnych ludzi oraz wolontariuszy z Aquanetu. Jedna Pani upiekła aż 10 jabłeczników, a oddając je w nasze ręce powiedziała, że to jeszcze nie jest jej rekord. Pomaga, bo tak trzeba i tyle. Na fotografię nie dała się namówić. Chleby dostaliśmy już zapłacone przez dobrych ludzi, którzy przy okazji zakupów dla siebie w piekarni kupują również dla nas. Ta Piekarnia prowadzona przez panią Karinę jest na Dębcu, naprzeciwko Kościoła. Za każdym razem zadziwia nas to, gdy słyszymy „dzisiaj nie płacicie, już zapłacone”. A chlebów potrzebujemy coraz więcej, bo kanapek robimy coraz więcej i potrzebujących nie ubywa, a wręcz coraz bardziej przybywa.

Na dworcu czekała na nas spora kolejka, która jakby się nie kończyła. Po wydaniu pierwszego termosu żurku ostatnia osoba stała dokładnie w tym samym miejscu, co na początku. Zupa, kanapki, jogurty, banany, ciasto, kawa, herbata, kompot – 180 osób – nie zostało zupełnie nic. Dwóm spóźnionym nowym osobom nie mieliśmy już co dać. Smutne, że znowu nowe...

Wiele razy usłyszeliśmy „dziękuję”, „macie wszystko takie pyszne”, „jesteście dobrymi ludźmi”. Nigdy nie pomagaliśmy tylko dla tych słów, ale bywa, że wtedy kiedy jest wyjątkowo trudno przypominamy sobie te słowa i ten uśmiech człowieka, który w swojej wdzięczności powoduje, że nadal nam się chce rozmawiać, argumentować i prosić o pomoc tych, którzy mogą nas wesprzeć produktowo lub finansowo. Dziękujemy!

Wiola